W piątek zakończyło się głosowanie Komisji Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej ds. Nagrody dla Filmu Obcojęzycznego, w skład której wchodzą przedstawiciele wszystkich branż filmowych. Owocem tego głosowania będzie tzw. oscarowa shortlista zawierająca filmy, które przejdą do dalszego etapu oscarowego wyścigu. Od jej opublikowania dzielą nas już tylko godziny. Tymczasem w amerykańskich mediach pojawia się coraz więcej spekulacji na temat ewentualnych nominacji. Po tym, jak w ubiegłym roku statuetkę dla najlepszego pełnometrażowego filmu międzynarodowego – a obok niej trzy inne: za najlepszy film, reżyserię i scenariusz oryginalny – zdobył "Parasite" Bonga Joon-ho, kategoria ta wzbudza spore emocje.

Reklama

Faworyt na rauszu

Krytycy wydają się być zgodni co do tego, że w tym roku najsilniejszym kandydatem do nominacji jest duński film "Na rauszu" Thomasa Vinterberga. To opowieść o borykającym się z wypaleniem zawodowym i kryzysem wieku średniego Martinie (w tej roli Mads Mikkelsen), który jest nauczycielem historii w liceum. Mężczyzna razem z kilkoma kolegami po fachu postanawia wypróbować na sobie teorię, że człowiek urodził się ze zbyt niskim stężeniem alkoholu w organizmie, a stopniowe zwiększanie dawki sprawia, że ludzie stają się odważniejsi i zaczynają odnosić sukcesy w życiu zawodowym i osobistym. W pewnym momencie eksperyment wymyka się nauczycielom spod kontroli. Obraz otrzymał Europejskie Nagrody Filmowe dla najlepszego filmu, a także za najlepszą reżyserię, główną rolę męską i scenariusz. W ubiegłym tygodniu doceniono go ponadto nominacją do Złotych Globów w kategorii najlepszy film zagraniczny.

W oscarowych przewidywaniach m.in. portali "Variety" i "Deadline" wymieniany jest także polski kandydat do statuetki "Śniegu już nigdy nie będzie" Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta, którego światowa premiera odbyła się we wrześniu ubiegłego roku na festiwalu w Wenecji. Centralnym bohaterem filmu jest urodzony kilka lat po katastrofie w Czarnobylu, obdarzony bioenergoterapeutycznymi zdolnościami Ukrainiec Żenia, który przyjeżdża do Polski w celach zarobkowych. Mężczyzna otrzymuje zezwolenie na pobyt i rozpoczyna pracę jako masażysta na zamieszkiwanym przez bogaczy zamkniętym osiedlu. Z przenośnym łóżkiem odwiedza rodziny, których członkowie pomimo materialnego dostatku czują się nieszczęśliwi. Są samotni, brakuje im zimy, jaką pamiętają z czasów dzieciństwa i bliskich, którzy odeszli. Dzięki hipnozie Żenia prowadzi ich do magicznego lasu, w którym konfrontują się ze swoimi lękami i potrzebami. W roli głównej wystąpił Alec Utgoff, znany m.in. z serialu "Stranger Things", w pozostałych - m.in. Maja Ostaszewska, Katarzyna Figura, Agata Kulesza i Weronika Rosati.

Reklama

Z Czech w górę

Bardzo wysoką pozycję w oscarowych rankingach zajmuje reprezentujący Czechy "Szarlatan" Agnieszki Holland, którego światowa publiczność po raz pierwszy obejrzała podczas ubiegłorocznego Berlinale. Film - na podstawie scenariusza Marka Epsteina - został zainspirowany życiorysem czechosłowackiego zielarza Jana Mikolaska (w tej roli Ivan Trojan), u którego leczyli się m.in. pierwszy prezydent Czechosłowacji Tomas Masaryk, kompozytor Josef Bohuslav Foerster oraz komunistyczny działacz, powojenny prezydent Czechosłowacji Antonín Zápotocký. "Jest to intymna historia, a równocześnie bardzo epicka. I główny bohater, który sam jest tajemnicą. Jan Mikolasek jest skomplikowany i pełen sprzeczności, wewnętrznych napięć, a przy tym jego ego i pycha są tak wielkie, że fascynujące było dla mnie poznać kogoś takiego. Do tego wszystkiego dodałabym uczucie, które łączy go z jego asystentem Franciszkiem Palko. Tak nieoczywiste, że nie wiemy do końca, czym właściwie jest. Ze strony Mikolaska to relacja przemocowa, ale widać w niej także ogromny głód miłości" - mówiła PAP reżyserka po światowej premierze.

Według amerykańskich portali, duże szanse na nominację ma również film "Quo Vadis, Aida?" Jasmili Zbanic, który opowiada o wojnie z perspektywy mieszkającej w Srebrenicy tytułowej tłumaczki, pracującej dla ONZ. Obraz, uhonorowany w Wenecji nagrodą Katolickiej Organizacji Kinematografii i Sztuki Audiowizualnej (SIGNIS), został zrealizowany w koprodukcji Bośni i Hercegowiny, Austrii, Niemiec, Polski, Francji, Norwegii, Turcji, Rumunii i Holandii. Polską producentką jest Ewa Puszczyńska ("Ida", "Zimna wojna"). Za muzykę odpowiada Antoni Komasa-Łazarkiewicz.

Reklama

Na dalszych miejscach znajdziemy inne tytuły z ubiegłorocznego festiwalu w Wenecji - "Sun Children" Irańczyka Majida Majidiego i "Drogich towarzyszy" Andrieja Konczałowskiego. Pierwszy z nich to historia 12-letniego chłopca poruszająca temat pracy dzieci, które ze względu na status ekonomiczny i społeczny zostają pozbawiane fundamentalnego prawa do edukacji. Drugi natomiast - opowieść o pokoleniu rodziców rosyjskiego twórcy, które "przeżyło II wojnę światową z przeświadczeniem, że śmierć za ojczyznę i Stalina to zaszczyt i bezwarunkowe zaufanie doktrynie komunistycznej". "Chciałem z jak największą dokładnością odtworzyć wydarzenia, które miały miejsce w rzeczywistości i epokę, która ujawniła niemożliwą do pokonania przepaść między komunistycznymi ideami a tragicznymi faktami" - mówił Konczałowski, odbierając w Wenecji Nagrodę Specjalną.

Nominacje do nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej mogą powędrować do ubiegających się o Złote Globy filmów "My dwie" Filippo Meneghettiego o kobietach, które przez kilkadziesiąt lat ukrytwały łączące ich uczucie oraz "Płacząca kobieta" Jayro Bustamantego o starszym generale, oskarżonym o zbrodnie ludobójstwa. Zgodnie z przewidywaniami "Variety" w oscarowej rywalizacji może liczyć się też niemiecko-szwajcarska koprodukcja "My Little Sister" Stephanie Chuat i Veronique Reymond, która porusza kwestie bliźniaczej więzi, śmiertelnej choroby i miłości do teatru. W rolach głównych wystąpili aktorzy z niemieckiego teatru Schaubühne - Nina Hoss i Lars Eidinger.