"Werdykt tegorocznych Oscarów nie wydaje się zaskakujący, ale wielki triumf filmu Parasite to wydarzenie na miarę historyczną" - powiedział PAP dziennikarz i krytyk filmowy Jakub Demiańczuk. "To nie tylko pierwszy raz, kiedy film zdobył statuetkę w kategorii film międzynarodowy oraz najlepszy film roku. Oscary dla Bonga Joon-ho za scenariusz i reżyserię to po prostu triumf bezprecedensowy. Triumf kina ambitnego, a jednocześnie przystępnego, które jest na czasie z bieżącymi sprawami społecznymi i politycznymi. To fenomenalny sukces tego filmu, ale też całej sztuki filmowej" - wyjaśnił.

Reklama

Demiańczuk stwierdził także, że "cenne jest dla niego, iż w najważniejszych kategoriach przepadł mocno przereklamowany film 1917”. "Zdecydowanie Parasite to film, który zasłużył na większe laury” - powiedział. "Poza tym większych chyba zaskoczeń nie było - sukces Parasite przyćmił wszystko, a cała reszta została rozdana według przewidywań. Zdecydowanie nie było zaskoczeń w przypadku statuetek dla aktorów, natomiast bardzo poruszająca była mowa Joaquina Phoenixa nagrodzonego za wybitną rolę w filmie Joker - bardzo polityczna, ostra, emocjonalna, ale też taka, w której odwoływał się do własnych doświadczeń. Wspominał swojego brata Rivera Phoenixa, który zmarł 20 lat temu. To był jeden z najbardziej emocjonujących momentów tej gali" - stwierdził.

Jakub Demiańczuk podkreślił, że o ile nagroda za scenariusz dla "Parasite" była niejakim zaskoczeniem, to statuetka za scenariusz adaptowany dla "Jojo Rabbit" w reżyserii Taika Waititiego "nie dziwi już tak bardzo". "Ale jest to nagroda, która zdecydowanie cieszy" - zaznaczył. "Mam też wrażenie, że to rozdanie ocaliło honor nagród Akademii, które po nominacjach znowu były mocno krytykowane. Ponownie nie było nominacji dla reżyserek, pojawił się hashtag #oscarssowhite - bo większość nominacji zdobyli biali mężczyźni, a pominięto kobiety pracujące przy filmach i mniejszości etniczne. Troszkę się to udało nadrobić: po pierwsze nagrodami dla +Parasite+, po drugie statuetką dla Taika Waititiego - to jest pierwszy Oscar zdobyty przez Maorysa - po trzecie bardzo fajnymi, ciekawymi i dowcipnymi wystąpieniami, zarówno odbierających nagrody, jak i tych, którzy te nagrody zapowiadali” - wyliczył.

Reklama

Krytyk nie był zaskoczony brakiem statuetki dla "Bożego Ciała", ale podkreślił, że już sama nominacja to "wielkie wydarzenie i olbrzymi sukces Jana Komasy i całej ekipy filmowej". "A jeśli ktoś jest rozczarowany, że Boże Ciało przepadło w tym ostatecznym rozdaniu, warto, żeby pomyślał, że po pierwsze, nie przepadło, bo znalazło się w piątce najlepszych filmów międzynarodowych i wśród bardzo silnej konkurencji, a po drugie, Polska jest drugim po Danii krajem, który miał najwięcej nominacji do Oscarów w tej kategorii” - powiedział Demiańczuk. "To oczywiście z naszego punktu widzenia troszkę szkoda. Szkoda nawet bardziej, skoro Parasite dostał głównego Oscara, ale trzeba powiedzieć, że film Bonga Joon-ho był po prostu poza konkurencją” - powiedział PAP Demiańczuk. “Myślę więc, że trzeba cieszyć się z tej nominacji, trzymać kciuki za dalszą karierę Jana Komasy i absolutnie nie rozpatrywać braku Oscara jako porażki. Komasa udowodnił, że polskie kino gra w najlepszej lidze kina światowego” - podsumował.