Wygrał tytuł nie tylko ważny i potrzebny, lecz przede wszystkim wygrało wielkie kino: dzieło Barry'ego Jenkinsa to bez żadnych wątpliwości jeden z najpiękniejszych i najbardziej wartościowych filmów ubiegłego roku. Jego ostateczny triumf to także mocny, polityczny głos sprzeciwu wobec Ameryki coraz bardziej podzielonej. Tym bardziej cieszy odwaga akademików: przed jedenastu laty zabrakło jej, by nagrodzić przełamującą kulturowe i społeczne tabu „Tajemnicę Brokeback Mountain”.

Reklama

Zgodnie z przewidywaniami, 89. ceremonia wręczenia Oscarów zamieniła się w polityczny spektakl wymierzony przeciwko Donaldowi Trumpowi. Nie ukrywajmy, prezydent Stanów Zjednoczonych z pewnością na to zasłużył. Lecz nawet jeśli niektóre decyzje Akademii zostały podjęte pod wpływem chwili, nie ucierpiało na tym kino. Być może, gdyby nie kontrowersyjny zakaz wjazdu do Stanów Zjednoczonych dla obywateli siedmiu krajów, Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego zdobyłaby Maren Ade za „Toniego Erdmanna” – lecz przecież nagrodzony „Klient” Asghara Farhadiego (to jego druga statuetka w karierze) to również wspaniałe, przejmujące kino.

Nagroda dla Farhadiego była jednak jedną z nielicznych niespodzianek oscarowej nocy – oczywiście poza finałowym dreszczowcem. Wyróżnienia dla reżysera „La La Land Damiena Chazelle'a czy aktorskie dla Caseya Afflecka i Emmy Stone nie mogły być dla nikogo zaskoczeniem. Po ubiegłorocznych kontrowersjach Akademia odrobiła również zadanie domowe i dostrzegła – choć nie trzeba było do tego specjalnego wysiłku – rasową różnorodność Hollywood. Oscary dla Mahershali Alego (pierwszego muzułmanina wyróżnionego aktorską nagrodą!) i Violi Davis czy honorowa statuetka dla Jackiego Chana są tego dowodem. W przyszłym roku akademicy muszą jednak popracować nad kolejnym wyzwaniem i w szerszym zakresie zauważyć pracę reżyserek, scenarzystek i producentek.

Ale przede wszystkim muszą dziesięć razy sprawdzać, czy ogłaszającym zwycięzców celebrytom wręczyli koperty z prawidłowymi nazwiskami: z podobnej pomyłki zrodził się przecież finałowy dramat twórców „La La Land”.