– To jest wydarzenie , które uświadamia światu, że polska kinematografia należy do światowej czołówki, że potrafi tworzyć filmy sięgające po najwyższe nagrody – podkreśliła w radiowej Trójce Małgorzata Omilanowska. Jak dodała, wierzy, że inni polscy reżyserzy, potrafią swoją własną formułą i swoim własnym językiem opowiedzieć historię, która będzie równie poruszająca dla świata.

Reklama

Minister dodała, że sposób w jaki reżyserowi udało się dotrzeć do widza, jest wyjątkowy, a warstwa zdjęciowa filmu, zasługuje na najwyższą ocenę. Jej zdaniem scena samobójstwa jednej z głównych bohaterek, to arcydzieło na miarę historii kina. Małgorzata Omilanowska uważa, że Pawłowi Pawlikowskiemu udało się także dzięki doskonałej grze Agaty Kuleszy uzyskać inny niezwykły efekt. Widz doświadcza obserwacji czyjejś śmierci jako "naturalnego i zwyczajnego końca życia".

Minister kultury nie zgodziła się z tymi, którzy twierdzą, że film może przyczynić się do budowania niedobrego obrazu Polski. Ważne jest bowiem – jej zdaniem – to, że z krajów Europy środkowo-wschodniej które doświadczyły Holokaustu, Polska należy do tych, które są w stanie przyznać się do trudnej prawdy o swoich rodakach.

Jak podkreśliła Małgorzata Omilanowska, filmu Pawlikowskiego nie powinno się traktować jako źródła wiedzy o Polakach ponieważ ma on uniwersalną treść i absolutnie nie skupia się na historii z II wojny światowej. Ale nawet jeśli ktoś zdecyduje się tak go potraktować, dodała, to najważniejszy wniosek jaki wysnuje, jest pochlebny. To konkluzja, że Polacy należą do nielicznych nacji Europy, które potrafią mówić nie tylko o tym , że spośród nich wywodzi się największa liczba zasłużonych w ratowaniu Żydów, ale że byli wśród nas tacy, którzy mieli coś na sumieniu.