PAP: Dzień po oscarowych galach media poświęcają tyle samo miejsca zwycięskim filmom, co kreacjom ich gwiazd. Jak to możliwe?

Joanna Horodyńska: - Sama się nad tym zastanawiam. Stroje interesują mnie z zawodowego punktu widzenia, ale widzę, że coraz częściej moda wygrywa z wydarzeniami artystycznymi. Należałoby to jakoś wyważyć. Jest dużo artystów i artystek, którzy zaistnieli nie tyle za sprawą dorobku artystycznego, co właśnie stroju i stylizacji. Podziwiając ich - sami powodujemy, że o ubraniach się tyle mówi. Coraz większe znaczenie mody to samonakręcająca się maszyna, która ruszyła już jakiś czas temu i myślę, że nikt nie jest w stanie jej zatrzymać. A już na pewno nie na Oscarach.

Reklama

PAP: Czy można mówić o jakimś dominującym stylu oscarowych kreacji?

J.H.: Coraz mniej jest klasyki. Pojawia się więcej charyzmatycznych gwiazd, których strój jest awangardowy, oryginalny. Z kolei inni artyści zdradzają swoje zainteresowanie modą i najnowszymi trendami, w efekcie ich wygląd też odbiega od hollywoodzkiej klasyki. Trochę żałuję. Bo nic nie zastąpi pięknej, klasycznej sukni Valentino. A za chwilę ona może być tylko wspomnieniem. Zresztą wiele gwiazd odchodząc od klasyki - sobie szkodzi. Aktorki takie jak Salma Hayek, Penelope Cruz czy Nicole Kidman zdecydowanie lepiej prezentowały się w klasycznych, wieczorowych kreacjach. Niczym młoda Mia Farrow wygląda dzisiaj Michelle Williams, gwiazda "Mojego tygodnia z Marylin". To stylistyka retro, która jest bardzo modna.

PAP: Jedną z najbardziej kontrowersyjnych aktorek jest dziś Tilda Swinton, gwiazda "Musimy porozmawiać o Kevinie". Ta wybitna aktorka na czerwonym dywanie przypomina często postać z innej planety.

J.H.: Tilda Swinton jest kategorią samą w sobie. Właściwie można powiedzieć, że istnieje już "styl na Tildę". Trudno znaleźć drugą taką gwiazdę. Aktorka wybiera stroje awangardowe, minimalistyczne, z ostrymi cięciami. Można nawet się pokusić o określenie, że jej kreacje są "surowe". Aktorka stosuje też bardzo minimalny makijaż. Czy Tilda Swinton wyglądałaby dobrze w klasycznej sukni Valentino - chyba jednak nie. To aktorka, która potrafi dobierać kreacje do swojej nietypowej urody.

PAP: Inną gwiazdą, która wywołuje poruszenie na czerwonym dywanie, jest laureatka Oscara Angelina Jolie.

Reklama

J.H.: - Dla mnie ostatnio stała się bezbarwna. Jeszcze dwa lata temu wybierała ciekawe, przyciągające oko barwy, czy to była szarość, czy szmaragd. Teraz skupia się chyba bardziej na swojej działalności charytatywnej niż wyszukiwaniu kreacji. Ale trzeba oczywiście przyznać, że jest niezmiennie piękna.

PAP: Jaka jest rola stylistów w kreowaniu tego, co obserwujemy na oscarowych galach?

J.H.: - Duża, ale zakulisowa. Styliści, którzy pracują przy takich wydarzeniach jak Oscary muszą zadbać o to, by dwie gwiazdy nie pojawiły się w tej samej kreacji. Na zewnątrz tajemnicą pozostaje, która gwiazda, w czym wystąpi, ale w wąskim gronie wszyscy dużo wcześniej doskonale o tym wiedzą. Te kuluarowe ustalenia są właściwie najważniejsze. Dziś większość gwiazd współpracuje ze stylistami. Zwłaszcza mam na myśli gwiazdy wielkiego formatu, które zwyczajnie nie mają czasu na interesowanie się modą. To za ich sprawą zawód stylisty - osoby kreującej wizerunek - stał się tak potrzebny. Dodać należy też, że często kreacja danej gwiazdy zależy od jej zobowiązań względem projektanta czy domu mody. Nicole Kidman, która reklamowała dom mody Chanel, kiedyś pojawiała się na czerwonym dywanie tylko i wyłącznie w kreacjach z jego kolekcji.

Joanna Horodyńska jest polską modelką i stylistką telewizyjną. Od 2010 roku prowadzi w TVN cykl "Najlepsze i najgorsze kreacje gwiazd".

Rozmawiała: Jagoda Mytych(PAP)

jmy/ abe/