Jan Komasa powiedział o swoim nowym filmie podczas panelu na Campus Polska Przyszłości, który odbywa się w Olsztynie. Gdy jedna z uczestniczek zapytała go, czy uważa, że w polskim kinie nadejdzie czas na film dotyczący miłości LGBT, Komasa odpowiedział, że właśnie nad takim filmem pracuje. Otrzymał za to gromkie brawa.

Reklama

Komasa: Miłość nie zna płci

Miłość nie zna płci, dla mnie to jest oczywiste. Postaram się zmierzyć z tym tematem. Zahaczałem trochę o niego w "Sali samobójców", (...) ale teraz będzie już tylko o tym - zdradził.

Pytany przez PAP o szczegóły projektu, nad którym pracuje Jan Komasa powiedział, że film będzie nosił tytuł "Słońca blask", aktualnie trwają do niego castingi. Reżyser powiedział, że ponieważ "nie umie się odlepić od młodych ludzi" główne role ponownie zagrają 19-20 i 21-latkowie. Ale będą otoczeni bardziej znanymi nazwiskami - zastrzegł.

Reklama

Realizacja filmu przewidziana jest na lipiec-sierpień przyszłego roku.

Scenariusz autorstwa Komasy

Jan Komasa powiedział PAP, że scenariusz "Słońca blask" jest "o dziwo i wyjątkowo" jego autorstwa. "Napisałem go z 10 lat temu, ale długo się nosiłem z nim, zastanawiałem, czy go robić, czy nie, długo we mnie ewoluował. Pięć lat temu ten scenariusz zmienił się na to, czym jest teraz. Jest to o miłości" - powiedział reżyser. Nie chciał ujawnić fabuły, powiedział, że będzie ona dotyczyła "trochę sportu i LGBT".

Pytany przez PAP, czy nie boi się zarzutów o to, że robi film z powodu aktualnie nośnego tematu, Komasa powiedział, że on pojmuje swoją pracę trochę jak reporter - opowiada o tym, co jest aktualnie ważne i nośne.

Reklama

Zawsze robię filmy z potrzeby, czyli z zapotrzebowania. Mam poczucie, że jest zapotrzebowanie i trzeba o tym porozmawiać. Jako reżyser lubię opowiadać o rzeczach, które ludzi obchodzą. Mam znajomych kolegów i koleżanki po fachu, którzy robią filmy bez względu na to, co się dzieje i to też jest rodzaj kina. Są różne podejścia. Zrobiłem "Hejtera", bo czułem, że coś się zmienia, "Boże Ciało" zrobiłem z tego samego powodu - mówił Komasa.

Zarówno podczas spotkania z uczestnikami Campusu, jak i podczas rozmowy z PAP Jan Komasa powiedział, że lubi, gdy jego filmy wywołują u widzów dyskusje, nawet spory. Na dowód przytoczył historię, jaka wydarzyła się podczas festiwalu filmowego w Toronto, gdy po pokazie "Bożego Ciała" do twórców filmu podeszła najpierw kobieta. Dziękowała nam, że na tym lewackim festiwalu pięknie pokazaliśmy chrześcijaństwo, katolicyzm, to, czym one są. Za chwilę podszedł do nas pan i podziękował, że wreszcie pokazaliśmy zakłamanie Kościoła. To było cudowne! Dla mnie filmy nie powinny być transparentne, powinny pobudzać do debaty, jak się widzowie pokłócą o film, to ja jestem zadowolony - mówił reżyser.

W czasie rozmowy z uczestnikami Campusu Komasa przyznał, że celowo unika pewnych wątków i tematów, ponieważ wydają mu się zbyt lokalne, czy skomplikowane. Mówię, że "mam w głowie Japończyka". To znaczy, że zawsze zastanawiam się, czy zrozumie mój film np. mieszkaniec Tokio - mówił Komasa.

W rozmowie z PAP Komasa przyznał, że po "Słońca blasku" ma już zaplanowane kolejne projekty. W czasie pandemii tylko czytałem i pisałem. Mam teraz najwięcej projektów w życiu - przyznał.