Choć właściwie nie pamięta czasów, kiedy nie była aktorką, nie dorastała w poczuciu, że chciałaby w przyszłości wykonywać ten zawód. Nie sądziła, że ma odpowiednią osobowość, bo z natury nie jest typem ekstrawertyczki. "Nie mam ochoty tańczyć na stole i skupiać na sobie uwagi. Za tym, jak postrzegam zawód aktora, stoi historia pełna miłości. Moja pierwsza miłość to słowa. Słowa, opowieść i obrazy. Podchodzę do tego zawodu jak reżyser. W ogóle uważam, że bycie reżyserem jest o wiele istotniejsze dla osobowości i w pewnym sensie kształtowało moje aktorstwo" – powiedziała w rozmowie z młodą aktorką Saoirse Ronan, opublikowanej w "Interview Magazine".
Urodzona 19 listopada 1962 r. w Los Angeles, wychowywana przez matkę Jodie (właściwie Alicia Christian Foster) po raz pierwszy stanęła przed kamerą w wieku trzech lat. Występ w reklamie sprawił, że została dostrzeżona przez producentów, którzy obsadzali ją nie tylko w kolejnych produkcjach reklamowych, ale również w serialach m.in. "Bonanza" i "Ulica sezamkowa", a także w filmie telewizyjnym "Menace on the Mountain" Vincenta McEveety’ego. Na wielkim ekranie zadebiutowała jako 10-latka. Wystąpiła w "Napoleonie i Samancie" Bernarda McEveety’ego, wyprodukowanym przez wytwórnię Walta Disneya. Niespełna dwa lata później spotkała na swojej drodze zawodowej Martina Scorsese, który obsadził ją w roli Audrey w dramacie obyczajowym "Alicja już tu nie mieszka".
Taksówkarz i nie tylko
W 1976 r. Scorsese powierzył jej rolę nastoletniej prostytutki w swoim kolejnym filmie "Taksówkarz". Dla 14-latki – nawet tak doświadczonej aktorsko jak Foster – było to niewyobrażalne wyzwanie. Początkowo nikt nie wiedział, jak ją reżyserować. Towarzyszyło jej poczucie, że twórcy są z niej niezadowoleni. Budowanie roli było długim procesem, ale przyniosło niesamowite rezultaty. Jodie otrzymała nominację do Oscara dla najlepszej aktorki drugoplanowej, a także nagrody BAFTA i Amerykańskiego Stowarzyszenia Krytyków Filmowych. Równie istotne było zyskanie świadomości, że aktorstwo to coś znacznie więcej niż praca, jaką wykonywała przed "Taksówkarzem". "Zrobiłabym ten film jeszcze tysiąc razy. Jest po prostu niezwykły. Sądzę, że był przełomowy dla naszych czasów, dla tego szczególnego okresu w historii. Czym była Ameryka po Wietnamie? Czułam, że Travis Bickle naprawdę to wyraził. Tak, jestem z tego bardzo dumna. Nie sądzę, że cokolwiek bym zmieniła" – stwierdziła na łamach "IndieWire".
Jako nastolatka zagrała także m.in. w "Bugsy Malone" Alana Parkera, "Małej dziewczynce, która mieszka na końcu drogi" Nicolasa Gessnera, "Lisicach" Adriana Lyne’a i "Karnawale" Roberta Kaylora. Mimo imponującego CV nigdy nie zdecydowała się na studia w szkole aktorskiej. Zamiast tego w 1980 r. postanowiła zgłębiać swoją pierwszą pasję. Pięć lat później odebrała dyplom z literaturoznawstwa na Yale. Wspominając okres studiów w jednym z wywiadów, podkreśliła, że doświadczenie zdobyte na studiach pomogło jej w pracy na ekranie: "Nauczyłam się, jak +czytać głębiej+, a w rezultacie jak stworzyć postać, która bardziej rezonuje z widzem".
Przełomowy okazał się dla Jodie rok 1988. To wtedy w "Oskarżonych" Jonathana Kaplana wykreowała postać zgwałconej kobiety walczącej o sprawiedliwość, za którą później otrzymała pierwszego w karierze Oscara dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej i Złoty Glob. "Chciałabym podziękować całej wspaniałej ekipie, Akademii i mojej rodzinie. A najbardziej mojej mamie Brandy, która nauczyła mnie odwagi. I jeszcze tego, że okrucieństwo jest bardzo ludzką cechą, ale absolutnie nie do zaakceptowania. O tym jest ten film. Dziękuję bardzo" – mówiła, odbierając nagrodę Amerykańskiej Akademii Filmowej.
Kultowe "Milczenie owiec"
Kolejnego Oscara odebrała w 1992 r. za kreację agentki FBI Clarice Starling w filmowej adaptacji książki "Milczenie owiec" Thomasa Harrisa. Początkowo Foster była zainteresowana reżyserowaniem filmu. "Właśnie zdobyłam Oscara, więc pomyślałam, że mam szansę. Reżyserem +Milczenia owiec+ miał być Gene Hackman, ale po przeczytaniu pierwszego szkicu uznał, że jest tam zbyt wiele przemocy i zrezygnował. Sądziłam, że w takim razie będę brana pod uwagę na jego miejsce, ale studio poinformowało mnie, że następnym reżyserem będzie Jonathan Demme, który w ogóle nie jest zainteresowany obsadzeniem mnie w tym filmie. Wsiadając do samolotu, powiedziałam mu, że chcę być jego drugim wyborem. Ostatecznie dostałam tę rolę" – mówiła, cytowana przez portal "Deadline". W innej rozmowie przyznała, że zagranie agentki FBI, której celem jest ratowanie innych kobiet, było doświadczeniem "uzdrawiającym". Dotąd obsadzano ją raczej w rolach ofiar. "+Milczenie owiec+ nie było czymś, czego ludzie się po mnie spodziewali" – stwierdziła. Za rolę Clarice Starling doceniono ją także Złotym Globem i nagrodą BAFTA.
W latach 90. zagrała również w filmach "Maverick" Richarda Donnera, "Kontakt" Roberta Zemeckisa oraz "Anna i król" Andy’ego Tennanta. Uznanie - i kolejną nominację do Oscara - przyniosła jej tytułowa kreacja w "Nell" Michaela Apteda. Tym razem stworzyła postać mieszkającej w lesie dziewczyny, która po śmierci matki musi poznać nieznany sobie świat. W kolejnej dekadzie była m.in. surową zakonnicą w "Ministrantach" Petera Care, ukrywającą się przed włamywaczami Meg w "Azylu" Davida Finchera, ofiarą napadu w "Odważnej" Neila Jordana, a także przedstawicielką amerykańskiej elity Penelope Longstreet w "Rzezi" Romana Polańskiego.
Jako reżyserka zadebiutowała w 1991 r. filmem "Tate – mały geniusz" o uzdolnionym chłopcu, którego matka nie chce posłać do szkoły dla wybitnych uczniów. Ukazując proces wychowywania chłopca, który stanie się "posłańcem dla nowego pokolenia" i jednym z najpotężniejszych ludzi na świecie, Jodie opowiada o rodzicielskim strachu, odpowiedzialności i specyfice relacji matka-syn. Jej kolejnymi filmami były "Wakacje w domu" (1995 r.), "Podwójne życie" (2011 r.) i "Zakładnik z Wall Street" (2016 r.) z główną rolą George'a Clooneya. Reżyserowała również odcinki seriali "Opowieści z ciemnej strony" i "Czarne lustro", a w ostatnich latach – "House of Cards", "Orange Is the New Black" oraz "Opowieści z Pętli". Zapytana o tę część swojej kariery, przyznaje, że wciąż odczuwa niedosyt. "Nie nakręciłam tylu filmów, ile bym chciała. Żałuję, że przez te wszystkie lata nie reżyserowałam częściej. Może zabrzmi to śmiesznie, ale po prostu byłam zajęta. Miałam dzieci, firmę producencką, grałam" – powiedziała "IndieWire".
Ostatnio można ją było oglądać w 2018 r. w "Hotelu Artemis" Drew Pearce’a jako pielęgniarkę zarządzającą tytułowym miejscem - tajnym szpitalem i azylem dla przestępców. Film przeszedł bez większego echa, a Jodie tłumaczyła rzadszą obecność na ekranie brakiem interesujących ról dla 50-latek i niczym nieskrępowaną wolnością artystyczną: "Nigdy wcześniej jako aktorka nie czułam się tak wolna. Mogę robić, co chcę. Jeśli będę miała ochotę zagrać u niezależnego twórcy, który kręci filmy iPhonem w swoim mieszkaniu, mogę to zrobić".
Rok 2021 to wielki powrót Jodie Foster. W "Mauretańczyku" Kevina Macdonalda zagrała adwokatkę Nancy Hollander, która ma pomóc odzyskać wolność więźniowi przetrzymywanemu przez lata bez wyroku w więzieniu Guantanamo. Dzięki tej kreacji Jodie znalazła się na szóstym miejscu przewidywań oscarowych magazynu "Variety". Choć ostatecznie nie otrzymała nominacji, w jej ręce trafił Złoty Glob dla najlepszej aktorki drugoplanowej. Film, w którym wystąpili także Tahar Rahim, Benedict Cumberbatch, Zachary Levi i Shailene Woodley, można już oglądać w serwisach VOD m.in. Cineman i Canal+.
Mimo wszystkich swoich osiągnięć Foster przyznaje, że czasami zastanawia się, kim byłaby dzisiaj i jak wyglądałoby jej życie, gdyby w młodości nie zaczęła pracować jako aktorka. "Wracam do tamtego okresu myślami, pytając siebie: +pamiętasz, co się wydarzyło, kiedy miałaś 8 lat? Albo gdy byłaś 14-latką?+ To jest jak film, który przemija i który stał się częścią mojego DNA" – podsumowała w "Interview Magazine".