Aktor przyznał, że przez wiele lat ludzie zwracali uwagę przede wszystkim na jego wygląd, nie koncentrując się w ogóle na jego grze. – Kiedy po raz pierwszy usłyszałem, że nazwano mnie symbolem seksu, poczułem się mile połechtany – wspomina Robert Redford. – Przez jakiś czas nawet mi się to podobało. A potem zorientowałem się, że zostałem zamknięty w szufladzie, z której nie mogę wyjść, która stała się klatką, ograniczeniem. Nikt nie patrzył na to jak gram, ale na to jak wyglądam. Nawet krytycy skupiali się na moim wyglądzie i nie dostrzegali moich wysiłków.

Reklama

Dorobek Roberta Redforda zamyka film "All Is Lost".