– W swoich pierwszych pięciu, sześciu filmach grałam dziewczyny, które w scenariuszach nie były opisywane jako atrakcyjne – mówi Winona Ryder. – Nie byłam uderzającą pięknością. I to nic złego, bo dzięki tym rolom udało mi się później zagrać w projektach, w których być może nigdy nie zostałabym obsadzona, gdyby uznawano mnie za urodziwą. Pamiętam jedno przesłuchanie, podczas którego pani prowadząca casting przerwała mi w połowie zdania i powiedziała: "Słuchaj, mała. Nie powinnaś być aktorką, nie jesteś dość ładna. Wracaj skąd przyszłaś i idź do szkoły. Nie nadajesz się". Chyba jej się wydawało, że robi mi przysługę. Potem jeszcze kilka razy słyszałam, że nie mam odpowiedniej urody. Mimo wszystko nie czułam się tym przygnębiona, w dużej mierze dzięki rodzicom. Oni zawsze wpajali mi, że o wiele fajniej jest być indywidualistką i osobą wyjątkową, niż po prostu ładną i nijaką.
Dorobek Winony Ryder zamyka dramat "The Letter", w którym zagrała u boku Jamesa Franco.