Oficjalną przyczyną zmiany terminu premiery są pieniądze. Jak pisze polityka.pl: – Po aferze Amber Gold, niedoszłego sponsora filmu, producent "Wałęsy" Michał Kwieciński zdecydował się zwrócić otrzymane od skompromitowanej firmy 3 mln zł. Projekt nie stracił przez to płynności finansowej. Produkcja nie została przerwana, tylko zwolniła tempo. Kwieciński zapewnia "Politykę", że brakujące pieniądze będzie miał najpóźniej do końca miesiąca. Pomoc zaoferowała m.in. dyrektorka PISF Agnieszka Odorowicz i instytucje prywatne.

Reklama

W styczniu kręcone będą również kolejne zdjęcia (choć oficjalnie zakończono je w czerwcu ubiegłego roku). Z powodu mało śnieżnej i "nieprzypominająca tej ze stanu wojennego" ubiegłorocznej zimy konieczne jest powtórzenie części ujęć. Ale polityka.pl prawdziwych przyczyn dopatruje się w problemach natury artystycznej. – Ciągle trwają poszukiwania formy. Jesteśmy cały czas w fazie eksperymentowania, pewne rzeczy są niezdecydowane – mówi zajmująca się montażem "Wałęsy” Milenia Fiedler.Rzeczywistość filmowa kreowana będzie nie tylko zdjęciami nowymi, ale też poprzez materiał archiwalny. Różnymi sposobami i metodami, jak w "Zeligu" czy w "Człowieku z żelaza".

Scenariusz "Wałęsy" napisał Janusz Głowacki. – Pierwsza wersja była taka, że akcja zaczyna się w sierpniu 1980 r., w dniu, w którym Wałęsa idzie do stoczni, żeby przyłączyć się do strajku. Ma nim kierować, ale spóźnia się o kilka godzin. Nikt dokładnie nie wie dlaczego – i to mnie właśnie ciekawiło. A po drodze wydarzają się najrozmaitsze rzeczy i wchodzą retrospekcje – mówi jego autor w rozmowie z "Polityką".

Ale jak podaje polityka.pl w ciągu dwóch lat scenariusz bardzo się zmienił. Akcja ma się zaczynać tuż przed 1970 roku, a kończyć triumfalnym wystąpieniem przed Kongresem USA 15 listopada 1989 r., gdy Wałęsa wypowiada historyczne słowa "My, naród". – Co się będzie działo po czym, zależy wyłącznie od mistrza Andrzeja Wajdy, który mój scenariusz pociął, potasował i teraz, na stole montażowym przymierza się do najrozmaitszych wersji – mówi Głowacki "Polityce".

Reklama

Finalna wersja będzie odwzorowaniem scenariusza – zapewnia jednak producent Michał Kwieciński. – Będą w nim także umieszczone fragmenty archiwaliów dla wzmocnienia tła historycznego filmu – mówi "Polityce".

Film ma wejść do kin dzień po 70-tych urodzinach Lecha Wałęsy (on sam pojawi się na ekranie tylko w scenach archiwalnych). Jak podaje polityka.pl, na świecie zainteresowanie nowym obrazem Andrzeja Wajdy jest bardzo duże. Możliwa jest nawet jego premiera na festiwalu w Cannes. – Miałem nadzieję, że ze zderzenia romantycznego patriotyzmu Andrzeja Wajdy i mojego gorzkoironicznego spojrzenia na rzeczywistość wyjdzie coś interesującego, a nie laurka. Jeszcze tej nadziei nie straciłem – mówi "Polityce" Janusz Głowacki.