W czerwcu ukaże się pierwsza część kolekcji najsłynniejszych filmów Charlie Chaplina, w której skład wejdą "Światła wielkiego miasta", "Brzdąc", "Gorączka złota", "Cyrk" i "Dzisiejsze czasy". Po wakacjach w sklepach pojawią się także: "Dyktator", "Światła rampy", "Pan Verdoux", "Paryżanka" i "Król w Nowym Jorku". Filmowy festiwal Chaplina czas zacząć. Mówił: – Ci, co rozśmieszają ludzi, cenniejsi są od tych, co każą im płakać”, ale dodawał także, że „łzy znajdują się na dnie każdego komizmu. Kino według Chaplina było zabawne i wzruszające. Jak życie.

Reklama

Najpierw była postać. Jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna: Charlie włóczykij ruszał na spotkanie charakterystycznym "kaczym" chodem, zawsze w tym samym kostiumie – kapelusik, zbyt ciasny kubraczek, bambusowa laska, wąsik, rozchodzone buty, za duże o kilka numerów.

Entuzjazm widzów zdobył natychmiast, nieco dłużej musiał poczekać na uznanie branży filmowej. Doczekał się. Jeszcze za życia wygrywał plebiscyty na największego aktora w historii X Muzy. Trzydzieści pięć lat od śmierci Charliego nic się nie zmieniło. Wciąż jest największy.

Kiedy pojawił się na ekranie po raz pierwszy – w 1914 roku – był artystą estradowym. Jako jeden z pierwszych komików wyczuł siłę kina. Bez narażania się na oskarżenia o przesadę można napisać, że Chaplin na naszych oczach wymyślał język filmu. Wprowadzał do życia patenty, które są wykorzystywane w zasadzie aż do dzisiaj. Uczniami Chaplina byli zarówno Munk czy Tati, jak i Tarantino czy Sacha Baron Cohen. Wychował nas wszystkich. Uczył, że śmiech w kinie to niekoniecznie rechot, a tak zwany dobry smak znajduje się na peryferiach haute couture.

Reklama

Kino Chaplina przeszło chwalebną ewolucję. Zaczynał od slapsticku, prostych, zabawnych burlesek, testował na nich gust i wytrzymałość przeciętnego widza. Szybko zrozumiał jednak, że kino operujące metaforą i symbolem również może być popularne. Skecze zastąpił zatem wyrafinowanymi komediami, a obyczajowe scenki – znakomicie podpatrzonymi sekwencjami z życia społecznych nizin. Znał te obrazki bardzo dobrze, z autopsji. Pochodził z patologicznej rodziny. Jego rodzice, z zawodu aktorzy, rozstali się tuż po urodzeniu Charlesa. Razem z bratem, Sidneyem, zamieszkał najpierw z matką, potem trafił do przytułku dla sierot. Ojciec zapił się na śmierć, matka umarła w szpitalu psychiatrycznym.

Występował od dziecka. Najpierw u boku mamy, w musicalach i wodewilach, następnie, po przeprowadzce do USA, w taśmowo produkowanych filmikach Macka Senetta. W studiu "Keystone" Senetta wymyślił postać trampa, z którą będzie odtąd utożsamiany. Jak sam mówił, tramp to "dżentelmen, poeta, marzyciel (...) jednakże nie gardzi zbieraniem niedopałków czy okradaniem dzieci z cukierków".

Był osobliwą legendą Hollywoodu. Życie Charliego Chaplina to nie tylko zawodowe sukcesy, nagrody i uznanie tłumów, lecz także skomplikowane życie prywatne, znaczone co najmniej kilkoma skandalami. Był częścią epoki jazzu i wojny, poznał klimaty moderny, zakosztował rewolucji seksualnej. Zaczynał jako nowator, kończył w roli smutnego epigona własnego stylu. Jednak po latach pamięta się przede wszystkim o dobrych rzeczach związanych z Chaplinem. Bo któż dzisiaj wspomina jeszcze niepoprawne politycznie wypowiedzi twórcy "Brzdąca", albo jego relacje z Douglasem Fairbanksem czy z Mary Pickford? Od tamtych czasów minęło kilka burzliwych epok, zniknęli ludzie, zszarzała pamięć, wciąż broni się jedynie wielkie kino oraz wzruszająca postać wędrowca w obcisłym żakiecie, uśmiechającego się do nas grymasem wiecznego dziecka, które zrozumiało zarówno dorosłość, jak i starość. Ten stary chłopiec nie ma żadnych złudzeń, że czas przyszły to na pewno nie będzie sielanka. Bo życie to zawsze ta sama wspinaczka Syzyfa. Wieczna udręka znaczona rzadkimi sukcesami. W za dużych butach, w zbyt ciasnym palcie. Jednak trzeba się wspinać, warto cieszyć. – Z bliska życie jest tragedią, ale z daleka to czysta farsa – mówił. Prosimy zatem o uśmiech.

Reklama

Brzdąc
Pierwszy pełnometrażowy film Chaplina. Fabuła osnuta jest wokół przyjaźni dwojga życiowych rozbitków. Pierwszy z nich to mały chłopiec (w tej roli wystąpił 6-letni Jackie Coogan), sierota, który jako niemowlę został porzucony przez matkę. Opiekę nad nim roztacza nieporadny, ale pełen dobrej woli włóczęga. Brzdąc razem ze swym dorosłym kompanem są do dziś jednym z najsłynniejszych duetów w dziejach kina.

Gorączka złota
Główny bohater, samotny poszukiwacz, postanawia wyruszyć na Alaskę. Tam nic nie idzie po jego myśli – towarzysze okazują się niegodni zaufania, a śnieżne kataklizmy uniemożliwiają wędrówkę. Wesoły tramp, pragnąc zaimponować ukochanej – tancerce z Klondike – z uporem dąży do celu. Dzięki doskonałemu aktorstwu i całej serii klasycznych gagów „Gorączka złota” pozostaje najbardziej znanym filmem Chaplina.

Cyrk
Kolejna odsłona przygód słynnego włóczęgi. Tym razem przez przypadek wchodzi on w posiadanie skradzionego portfela. Jego prawowity właściciel, przekonany o tym, że Charlie jest złodziejem, zaczyna go ścigać. Uciekający przed nim włóczęga wpada na arenę cyrku i tam doprowadza niczego nieświadomą publiczność do śmiechu. Zachwycony dyrektor cyrku zatrudnia prostodusznego bohatera.

Światła wielkiego miasta
Na pierwszy plan wysuwają się tu przede wszystkim wątek miłosny oraz głęboko humanistyczne przesłanie. Obiektem westchnień trampa staje się równie uboga jak on niewidoma kwiaciarka. Bohater stara się jej pomóc. Wykorzystuje do tego swoją przyjaźń z milionerem, któremu przypadkowo uratował życie. Niestety, bogacz miewa czasami problemy z rozpoznaniem swojego niedawnego wybawcy.

Dzisiejsze czasy
Ostatni film Chaplina opowiadający o losach jego najsłynniejszego bohatera jest jednocześnie pożegnaniem reżysera z kinem niemym. W "Dzisiejszych czasach" włóczęga znajduje zatrudnienie w fabryce, gdzie bezskutecznie próbuje dostosować się do szaleńczego tempa pracy nowoczesnych maszyn. W efekcie dostaje pomieszania zmysłów i trafia do szpitala psychiatrycznego. Na tym jednak nie koniec jego kłopotów.