Cheyenne nic nie robi, bo też i niczego nie musi: razem z żoną mieszka w willi, którą kupił dzięki wciąż wpływającym na jego konto tantiemom. Wydłużonemu o kilka dekad dzieciństwu bohatera sprzyjają nie tylko pieniądze, lecz także alibi wiecznego cierpiętnika: Cheyenne, legenda rocka lat 80., dawny kumpel Jaggera, żyje przygnieciony poczuciem winy za śmierć dwóch zasłuchanych w jego piosenki nastolatków.

Reklama

Z bezczynności wytrąca go śmierć ojca, który nie zdążył zemścić się na swoim oprawcy z Auschwitz. Cheyenne, słabo zorientowany w tematyce Holocaustu, postanawia wypełnić ostatnią wolę zmarłego. Aby to zrobić i odnaleźć dobiegającego setki nazistę, wyrusza w podróż przez amerykańskie bezdroża.

Po tak wyraziście zarysowanym wątku spodziewać się można, że przechyli on całą fabularną konstrukcję w stronę dramatu. Podobne rozwiązanie z pewnością wydawałoby się moralnie poprawne. Ale Sorrentino zostawia poprawność daleko za sobą, każąc bohaterowi "szukać siebie" z Zagładą w tle. O dziwo, to pomieszanie elementów z różnych porządków wychodzi filmowi na dobre, a sama postać Cheyenne'a, brawurowo zagrana przez Seana Penna, usprawiedliwia najbardziej nietypowe zwroty akcji. Anna Kiedrzynek

Wszystkie odloty Cheyenne’a | reżyseria: Paolo Sorrentino | dystrybucja: TiM Film Studio