To prawda, że na planie „Wyposażonego” pojawilaś się osiem dni po narodzinach swego drugiego syna Atlasa? Tylko osiem dni?

Anne Heche: Tak, trudno w to uwierzyć. Poznałam Collette (Burson, jedna z pomysłodawców produkcji – przyp. red.) dwa dni po jej porodzie, a było to dwa dni przed rozpoczęciem zdjęć do pilota serialu, w którym nie występowałam. Wtoczyłam się do jej gabinetu i oświadczyłam: „Zdjęcia zaczynają się 15., a ja mam termin porodu na 7. Dajcie mi szansę”.

Reklama

Dlaczego tak bardzo chciałaś dostać tę rolę?

– Najpierw bardzo mnie rozbawił tytuł serialu. Wiedziałam też, że scenariusz stworzony przez takich speców (twórców serii Colette Burson i Dmitry'ego Lipkina – przyp. sed.) musi być naprawdę zabawny. I dlatego, że „Wyposażony” to serial o o mocno sfatygowanym amerykańskim marzeniu oraz iluzjach nastoletniej miłości. O licealnych marzeniach, które nigdy się nie ziszczą. Nie spełniły się one przynajmniej z perspektywy mojej bohaterki. Nagle budzi się przed 40-tką i rozgląda wokół. Zastanawia się: jak to się stało, że tak potoczyło się moje życie? Kim tak naprawdę jestem?

Reklama

Jaka ty byłaś w liceum?

– Jak każda dziewczyna chciałam być cheerliderką i mieć przystojnego chłopaka. Dorabiałam pracując w lodziarni, skąd wracałam do domu o drugiej rano, by zasiąść do lekcji. Byłam jedyną dziewczyną w szkole, która nie miała w domu komputera. Wszystkie prace musiałam pisać ołówkiem. Nie było więc dobrze. Chciałam wyglądać atrakcyjnie i seksownie, ale mieszkałam w dwupokojowej klitce z matką, czego bardzo się wstydziłam. Liceum wspominam jako cztery lata zażenowania. W szkole średniej byłam nieciekawa i miałam nadwagę. To zabawne, że tak potoczyło się moje życie, a pomimo to wciąż przebierałam nogami, gdy – chociażby w filimie – mogę zagrać cheerliderkę.

Krytycy nazywają „Wyposażonego” serialem na czasy kryzysu. Czy świetnie opłacane gwiazdy też odczuwają skutki recesji?

Reklama

– Oczywiście, jak wielu Amerykanów, zadawałam sobie pytanie: Co się stało? I jak wielu moich przyjaciół w Hollywood poczułam w ostatnich miesiącach, co znaczy kryzys gospodarczy. Tym bardziej, że dodatkowo pogłębił go jeszcze zeszłoroczny strajk scenarzystów. Bardzo się bałam. Byłam wtedy w ciąży. I oczywiście, kiedy znajdujesz się w takiej sytuacji, wydaje ci się, że ona nigdy się nie skończy. „Wyposażony” uratował mi tyłek.

Co kobietom podoba się w „Wyposażonym”?

– Większość pań rumieni się słysząc samą nazwę serialu. Kobiety są nieśmiałe z natury i jeśli tylko mają okazję, aby trochę poświntuszyć, to chętnie ją wykorzystują. To samo dotyczy mnie, ale proszę – nie mówcie o tym mojej matce.

Po pracy nad „Uwaga, faceci” rzuciłaś – jak twoja bohaterka Marin First – światowy Nowy Jork dla leśnej chaty na Alasce...

– Zakochałam się nie tylko w tamtym serialu, ale i w samej Marin, więc kupiłam sobie drewnianą chatę i teraz mieszkam z rodziną na własnym kawałku ziemi.

Rozmawiała Hanna Piotrowska