Przyznanie „Elitarnym” Złotego Niedźwiedzia wzbudziło niemałą sensację. Jury najbardziej upolitycznionego spośród wielkich festiwali pod przewodnictwem weterana politycznego thrillera Costy-Gavrasa chciało zapewne tym wyborem zamanifestować poparcie dla kina zaangażowanego, efektownego, ostrego. W zamierzeniu odważny werdykt o tyle jest jednak pomyłką, że fabularny debiut José Padilhi za bardzo przypomina oswojony, hollywoodzki model kina sensacyjnego. To chyba przede wszystkim temat oraz ciągnąca się za „Elitarnymi”, rozpropagowana w internecie legenda filmu zakazanego spowodowały, że w był to jeden z najbardziej oczekiwanych w Brazylii filmów 2007 roku.

Reklama

Sam temat (korupcja, przestępczość, wojny gangów) oraz miejsce akcji (slumsy Rio de Janeiro) są dość typowe dla nowej fali kina brazylijskiego. Formalnie – paradokumentalnym stylem, ruchliwością kamery, brutalnością obrazów „Elitarni” również przypominają to, co w południowoamerykańskich filmach nie raz (zwłaszcza ostatnio) widzieliśmy. Nic w tym zresztą dziwnego. Jednym ze współautorów scenariusza był scenarzysta „Miasta Boga” Braulio Mantovani. Tyle że ze znakomitym filmem Fernanda Meirellesa „Elitarni” niewiele, poza pozorami, mają wspólnego. Opowiadają o drugiej stronie tego samego systemu, w którym policjanci pozostając z przestępczym podziemiem w stanie permanentnej wojny, jednocześnie współtworzą korupcyjną piramidę. Wszyscy chcą zarobić, a ci na górze biorą największe łapówki.

Początkowe napisy informują, że scenariusz oparty został na autentycznych relacjach oficerów specjalnej policyjnej jednostki BOPE. Niewiele jednak z tego dla filmu wynika. Bo losy bohaterów, mimo zakorzenienia w konkretnej rzeczywistości, jakoś niewiele nas obchodzą. Niby ambiwalentni, postawieni wobec trudnych wyborów oficerowie policji pozostają właściwie figurkami przesuwanymi po schematycznej szachownicy. Funkcję narratora całej historii pełni kapitan, który po latach chce odejść ze służby i poszukuje swego następcy. Musi wybierać między dwoma nowymi rekrutami, z których jeden jest zbyt narwany, a drugi ma za wiele wątpliwości. Przy okazji studiuje też prawo. Początkowo chce zmieniać system, w końcu godzi się z jego prawami. Jego koledzy studenci o całe zło oskarżają policję, starają się pomóc dzieciom z faweli, a jednocześnie kupują narkotyki od ulicznych dealerów i bratają się ze „społecznie wrażliwymi” mafijnymi bonzami. Dobrze się to dla nich nie kończy, bo rzeczywistość okazuje się odbiegać od socjologicznych teorii Foucaulta o instytucjach represji i lewicowych utopii solidaryzmu. Sytuacja zdaje się odbiegać od czarno-białego schematu. Każdy ma tu swoją prawdę i każdy ma jakąś cząstkę racji. Studenci formułując tezy o skorumpowanym systemie nakręcającym spiralę zła. Policjanci tłumacząc bezsens swej walki niemożnością wyjścia poza system i biedacy z faweli poniekąd zmuszeni przez system do przechodzenia na stronę rządzących slumsami gangów. Tyle że po pierwsze nie ma w tych tezach mityzujących wszechwładny „system” niczego odkrywczego, a po drugie nic kompletnie z nich nie wynika.

Foucault pasuje tu jak kwiatek do kożucha, podobnie jak i Jan Jan Paweł II, którego pielgrzymka do Brazylii staje się w filmie pretekstem do czystek w slumsach. Jest w tym wszystkim sporo podawanej tonem ważkich przesłań demagogii, a przede wszystkim hipokryzji. Bo mimo pozorów politycznego zaangażowania i formalnej świeżości „Elitarni” są w gruncie rzeczy dość prostackim filmem akcji sprawnie skrojonym na hollywoodzką modłę. I niestety niczym więcej.

Reklama

Elitarni (Tropa de Elite)

Brazylia 2007; reżyseria: José Padilha; obsada: Wagner Moura, Caio Junqueira, André Ramiro; dystrybucja: Kino Świat; czas: 118 min, premiera: 19 września