Erik i Phillip stoją przed pocztową skrzynką. Za chwilę wrzucą do niej swoje debiutanckie powieści, by trafiły do wydawnictwa. Obaj marzą o literackim sukcesie, wierzą w literaturę i w życie, które czeka na nich za progiem dorosłości. W filmie Triera literatura i życie splatają się ze sobą, podkreślając dramatyzm sytuacji, a sam film przybiera bardzo literacką strukturę, żonglując konwencjami i czasami. Wszechwiedzący narrator, zatrzymując bohaterów przed skrzynką pocztową, spekuluje przez chwilę na temat ich przyszłości, streszcza w telegraficznym skrócie ich możliwe losy. Po chwili powraca do zatrzymanego kadru przed skrzynką i zabiera się za opowiadanie o tym, na co w kronikarskiej relacji zabrakło miejsca, czyli o psychologii, miłości, szaleństwie.

Reklama

Oto więc Phillip, którego powieść odnosi sukces, przeżywa załamanie nerwowe, wdaje się w destruktywny romans, a po pół roku w psychiatryku próbuje odbudować swoje życie, porzucając pisarskie ambicje. Z kolei Erik, którego książka zostaje odrzucona, próbuje dalej, a literatura staje się dla niego ważniejsza od życia. Ważniejsza od dziewczyny, którą i tak utrzymywał na dystans, od zbuntowanych przyjaciół, od uczuć i planów.

Trier losami swych bohaterów bawi się w bardzo, jako się rzekło, literacki sposób. Z kronikarza, zmienia się w psychoanalityka, realizm porzuca dla metaforyki. Konwencję opowieści inicjacyjnej to utwierdza schematycznymi powtórzeniami, to znów odświeża ostentacyjną potencjalnością zdarzeń. Swobodnie porusza się w czasie i przestrzeni, mieszając trzecioosobową obiektywną narrację z emocjonalnym subiektywizmem. Dystansuje się od wydarzeń i bohaterów, podkreślając ich fikcjonalną pretekstowość, rozszczepia historię na wiele wariantów. Wszystko to czyni bardzo sprawnie, a przy tym efektownie w duchu mistrzów francuskiej Nowej Fali łączy rozsypane elementy w dramaturgiczne i problemowe ciągi.

Tylko po co to wszystko? Żeby odpowiedzieć na pytanie: co jest ważniejsze - literatura czy życie? Sprzedać odgrzewane "odkrycia” o zapętleniu prawdy i fikcji, o znaczeniu przypadku? Wcisnąć portret wiecznie niedojrzałego pokolenia zawieszonego miedzy punkowym buntem a niechęcią do stereotypowej dorosłości? Ciągłe powtórzenia tych samych motywów są u Triera tylko powielaniem oczywistych prawd. Takim samym jak podróż Phillipa i jego dziewczyny Kari do Paryża odtwarzająca krok po kroku scenariusz romantycznego wypadu sprzed roku. Morał z tego płynie taki, że czasu nie da się zatrzymać, nie da się odwrócić biegu wydarzeń, dokonanego zmienić znów w niedokonane. Nie da się w życiu, ale można w literaturze i kinie. Tyle że niezależnie od tego, co się wybierze, zawsze czegoś będzie brakowało. Zostawia nas zatem Trier z banałem ujętym w oryginalną formę - to ascetycznie zmiękczaną statycznymi ujęciami, to znów drapieżnie atakującą szybkim montażem i punkową muzyką. Za wiele ambicji miał chyba Trier jak na jeden film, ale potencjał ma. Może więc skończyć albo jak Phillip, albo jak Erik. Czas pokaże.

Reklama

Reprise. Od początku raz jeszcze... (Reprise)

Norwegia 2006; Reżyseria: Joachim Trier; Obsada: Anders Danielsen Lie, Espen Klouman-Hoiner; Dystrybucja: Best Film; Czas: 105 min

Premiera: 4 stycznia