Nie tylko dlatego, że największym sukcesem Cotillard była rola legendarnej francuskiej pieśniarki Edith Piaf w filmie "Niczego nie żałuję" – otrzymała za nią Oscara, Złoty Glob, Cezara i nagrodę BAFTA. To coś w niej samej powoduje takie reakcje. Jak napisał jeden z amerykańskich krytyków po jej występie w "Incepcji" Christophera Nolana: "Cotillard wygląda jakby zawsze była na skraju płaczu, jakby jej myśli wypełniał podszyty nostalgią smutek i żal". Te same emocje budzi w widzach.

Powróćmy jak za dawnych lat w zaczarowany bajek świat

Ten potencjał do ewokowania atmosfery retro dobrze wyczuł Woody Allen, obsadzając Cotillard w "Nocy w Paryżu" (polska premiera 19 sierpnia). Choć akcja rozgrywa się współcześnie, bohater grany przez Owena Wilsona cofa się w czasie do epoki artystycznej cyganerii lat 20. i 30., zaś Cotillard wciela się w muzę ówczesnych malarzy. Jej niewspółczesny wdzięk doskonale podkreślają kostiumy – romantyczne suknie w stylu międzywojnia. Cotillard, pasjonatka mody związana kontraktem z Diorem, nosi te kostiumy z niezwykłą naturalnością, jakby przynależała do czasów fryzur a la chłopczyca, długich szklanych fifek i powiek ciężkich od makijażu. "Zawsze fascynował mnie styl lat 20. i 30." – mówiła w wywiadzie dla "Evening Standard Magazine".

Na ekranie on ją kocha i umiera dla niej

Reklama
Może dlatego chętnie wybiera role, które pozwalają jej podróżować w czasie. W rozgrywającym się w 1933 roku "Niebie nad Saharą" wcieliła się w nieustraszoną kobietę pilotkę, szukającą swojego męża zagubionego gdzieś na terytorium Algierii, gdzie francuskie wojska próbują opanować buntujące się plemiona Tuaregów. Partneruje jej aktor i reżyser Guillaume Canet, który od tego czasu jest jej partnerem także w życiu – w maju parze urodził się synek.
Reklama
Cotillard, choć wygląda jak prawdziwa diwa epoki kina niemego, twierdzi, że nigdy nie chciała być jedną z nich, nawet jeśli uwielbia stare filmy. "Podziwiałam Gretę Garbo, ale marzyłam, aby być Charliem Chaplinem albo Peterem Sellersem" – wyznała w "Empire".



Nie da się ukryć, że najlepiej wypada, gdy widzimy ją w dramatycznych rolach retro, w emocjonalnym uniesieniu. Tym uwiodła publiczność po obu stronach oceanu jako krucha i wewnętrznie rozedrgana Piaf, to właśnie przykuwa do niej oczy widz we "Wrogach publicznych", gdzie zagrała kochankę słynnego gangstera Johna Dillingera. W tym emocjonalnie chłodnym obrazie Cotillard jest tak stylowa i tak idealnie oddająca ducha epoki, że to właśnie ją pamięta się lepiej niż Johnny’ego Deppa czy Christiana Bale’a.
Nawet w lekkim i rozrywkowym musicalu "Nine. Dziewięć" zagrała cierpiącą, zdradzaną żonę.

Wdzięk, styl, szarm, szyk. Tym was zdobywamy w mig

W rolach bardziej współczesnych jej niedzisiejsza uroda i melancholijna aura nie zawsze się sprawdzają. W "Incepcji", w której zagrała ducha zmarłej żony Leonardo DiCaprio, wypadła blado i nieprzekonująco, nawet jeśli wziąć pod uwagę założoną oniryczność i niejednoznaczność tej roli. Być może dlatego, że jak twierdzą niektórzy złośliwcy, aktorce brakuje seksapilu. Zaskoczeniem jest niedawna rola we francuskim "Les Petits Mouchoirs", wyreżyserowanym przez Caneta. Zagrała współczesną, wyzwoloną dziewczynę, która pali marihuanę i uprawia seks z dziewczynami. "Podróżowałam w czasie do lat 20., 30., 40., 50. czy 60. Wspaniale było wrócić do roku 2010" – mówiła "Empire".Wszystko wskazuje jednak, że była to krótka przerwa.
Po kolejnej części Batmana "Dark Knight Rises", którą kręci obecnie, przyjęła rolę w kostiumowym dramacie. W filmie "Low Life" u boku m.in. Joaquina Phoeniksa, wcieli się w zahukaną emigrantkę z Polski (!), która płynąc statkiem do Ameryki, pada ofiarą męskich żądz. A my na pewno zatoniemy w jej pełnych łez oczach.