"Przepraszam, ale tym razem po polsku, bez gry wstępnej: nowy film Piotra Matwiejczyka jest tak niewiarygodnie zły, że nawet gdyby wszyscy prawicowi radykałowie z boską pomocą połączyli się w jeden inteligentny superbyt i przemawiali do nas prosto z nieba, nie potrafiliby go obronić" -pisze recenzent portalu filweb.pl, Michał Walkiewicz.
Krytykuje zarówno scenariusz, reżyserię, jak i grę aktorską. " (..) to, że nie umie zapanować nad serialową manierą naszej lakierowanej młodzieży – Przemysława Cypryańskiego, Marcina Bosaka i Marii Niklińskiej – można jeszcze zrozumieć, ale jak, na miłość Pana!, udaje mu się skompromitować Bakę i Lubosa? - pyta recenzent.
Nie lepsze zdanie o filmie ma też Jacek Rakowiecki, naczelny "Filmu". We "Wproście" pisze, że nie wierzy, by "z tak krótkiego dystansu i tak amatorskimi technikami dało się o katastrofie powiedzieć cokolwiek ważnego".
Kuba Armata ze Stopklatki wytyka Matwiejczykowi niechlujstwo "Matwiejczyk przedstawia pięć różnych historii, ale można odnieść wrażenie, że do konstrukcji żadnej z nich należycie się nie przyłożył, co pokutuje nieodpartym poczuciem, że film robiony był w dużym pośpiechu. Dialogi, jeżeli je w ogóle słychać, a to wcale nie jest takie oczywiste, wręcz rażą schematyzmem, często wywołując u widza uśmiech politowania, któremu towarzyszy jednak pewne zakłopotanie ze względu na samą tematykę filmu. Pomijam kwiatki typu: „Z nieba mi spadłaś”. Trudno mówić też o jakimś wysublimowanym pomyśle realizacyjnym, bowiem ten, przynajmniej z mojego punktu widzenia, sprowadza się w dużej mierze li tylko do postawienia kamery w kolejnych pokojach - czytamy w Stopklatce.