"Czy płacisz za szczęście innych? - A ty nie?" - ten dialog między taksówkarzem Brunem (Dany Boon), a antykwarystą Francois (Daniel Auteuil) doskonale charakteryzuje bohaterów nowej komedii twórcy "Męża fryzjerki". Francois to nieprzyjemny samotny facet, który podczas jednej z kolacji zostaje uświadomiony przez swoich współbiesiadników, że nie ma żadnego przyjaciela. Ani jednego. W dodatku nie wie, co to przyjaźń i nie widzi w tym problemu.

Przyciśnięty do muru wchodzi w zakład: w ciągu 10 dni musi przedstawić swojej współpracownicy Catherine (piękna Julie Gayet) przyjaciela, inaczej straci drogocenną, antyczną grecką wazę. Po przejrzeniu swojego notesu kontaktów stwierdza, że rzeczywiście takowego brak. Postanawia więc poprosić o pomoc dopiero poznanego taksówkarza Bruna, który jak się wydaje, ma tysiące znajomych. Jego życiowe motto brzmi: "być towarzyskim, uśmiechniętym i otwartym”, co jest wręcz idealną odwrotnością postawy Francois.

Psychologiczne motywy postępowania bohaterów "Mojego najlepszego przyjaciela" są mało wiarygodne, podobnie jak gra Daniela Auteuila kolejny raz pracującego z Lecontem. Auteuilowi, który niemal jak Tommy Lee Jones w Hollywood wydaje się grać w każdym francuskim filmie, trudno uwierzyć, że nie ma przyjaciół. Aktor, dwoi się i troi, ale nie potrafi pozbyć się swojej przyjaznej i ufnej aparycji. W jego dorobku musiał chyba przyjść czas na słabszą rolę, bo nie ratuje nawet reżyseria Leconte’a. Artysta ten przyzwyczaił widzów do tego, że raz na jakiś czas robi sprawny, lekki i klarowny film, ale na swoim ostatnim pomyśle poległ. Nie wierzę postaciom (jak ktoś kto nie jest zdolny do przyjaźni, nie zna jej, mógł zostać mężem i ojcem?), przez co nie wierzę w cały film. "Mój najlepszy przyjaciel" moim przyjacielem nie zostanie.


"Mój najlepszy przyjaciel"
Francja 2006; Reżyseria: Patrice Leconte; Obsada: Daniel Auteuil, Dany Boon, Julie Gayet; Dystrybucja: Best Film; Czas: 90 min







Reklama