W rolę agenta poszukującego prawdy o własnej przeszłości ponownie wcielił się Matt Damon. Partnerują mu m.in. Julia Stiles ("Uśmiech Mony Lisy"), David Strathairn ("Good Night and Good Luck") oraz Scott Glenn ("Polowanie na Czerwony Październik"). Obraz zrealizował Paul Greengrass, który pracował już przy "Krucjacie Bourne’a", a za reżyserię wstrząsającego "Lotu 93", opowiadającego o wydarzeniach z 11 września 2001 roku, był nominowany do Oskara.

Producenci oczekują, że nowy film o Bourne’ie przyniesie o wiele większe zyski niż poprzednie części. W 2002 roku "Tożsamość Bourne'a" zarobiła w kinach 213 mln dolarów, natomiast "Krucjata Bourne'a" (2004) - już blisko 300 mln. Niewykluczone, że "Ultimatum..." zgromadzi jeszcze większą widownię, bo tym razem w filmie dochodzi do ostatecznej konfrontacji między Jasonem Bourne'em a prześladującymi go dawnymi mocodawcami z CIA.

Hollywood najwyraźniej odkryło, że na political fiction Roberta Ludluma da się zarobić niemałe pieniądze. Za życia pisarza nakręcono zaledwie kilka filmów, z czego część (w tym pierwsza ekranizacja "Tożsamości Bourne'a" z Richardem Chamberlainem) powstała na potrzeby telewizji. I choć "Weekend Ostermana" przeniósł na kinowe ekrany klasyk kina akcji Sam Peckinpah, twórczość Ludluma pozostawała przez hollywoodzkich producentów niedoceniona. Dopiero po śmierci autora w 2001 roku wytwórnia Universal pokusiła się o ponowną ekranizację "Tożsamości...". Wielki sukces i przychylne recenzje sprawiły, że wkrótce potem ruszyła produkcja kolejnych części. W przyszłym roku doczekamy się także ekranizacji "Manuskryptu Chancellora" (1977) z Leonardem DiCaprio w roli głównej. Jeśli i ten film okaże się sukcesem - w co, biorąc pod uwagę popularność aktora, trudno wątpić - zapewne kwestią czasu będą następne produkcje oparte na Ludlumowskim political fiction.

Prawdę, do której dociera powoli Hollywood, dawno już bowiem odkryli wydawcy powieści amerykańskiego pisarza. Książki Ludluma, które ukazały się już po jego śmierci, zostały napisane przez ghostwriterów - twórców wykorzystujących notatki i zapiski autora "Tożsamości Bourne'a" do stworzenia nowych dzieł. W ciągu ostatnich sześciu lat ukazało się 12 powieści pisarza, m.in. "Protokół Sigmy" (2001) i "Zdrada Tristana" (2003). Jako autor figuruje na nich jedynie Ludlum. Nieliczne książki wydano pod dwoma nazwiskami. Wśród nich znalazły się kolejne dwa tomy opowieści o Jasonie Bourne’ie. "Dziedzictwo Bourne’a" (2004) i "Zdrada Bourne’a" (2007) zostały napisane przez Erika Van Lustbadena, drugoligowego autora powieści fantasy i thrillerów. W tym przypadku wydawca nawet nie ukrywał, że chodzi o kasę i wykorzystanie popularności postaci: Van Lustbaden otrzymał bowiem zlecenie napisania książek już po sukcesie ekranizacji "Tożsamości Bourne’a". Swoją drogą, studio Universal rozważa przeniesienie na ekran również tych powieści. Wszystko zależy jednak od wyników finansowych "Ultimatum..." i decyzji Matta Damona, bez którego producenci nie wyobrażają sobie filmowych perypetii Bourne’a.

To nie koniec. Szuflada Roberta Ludluma jest chyba niewyczerpana. Premiera następnej powieści zaplanowana jest na przełom 2007 i 2008 roku. Tym razem będzie to "The Arctic Event" z cyklu "Covert-One" (w polskim wydaniu tłumaczonym jako "Tajne archiwa"). Współautorem książki jest James Cobb, który w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Independent" powiedział: "Nie da się pobić stylu Ludluma. To, co mogłem zrobić, to wykorzystać jego postaci i pomysły, i opisać wszystko w sposób, który zaakceptują jego fani. Ale nie chciałem go naśladować".

Takich jak Cobb wątpliwości nie mają jednak inni ghostwriterzy ani wydawcy. I nie będą mieli, dopóki książki Ludluma będą rozchodzić się jak świeże bułeczki (nakłady przekraczają często ćwierć miliona egzemplarzy). Wkrótce pewnie okaże się, że Robert Ludlum po śmierci napisał więcej powieści niż za życia. I to jest dopiero temat na political fiction.









Reklama