W niemieckim kinie popularnym bez zmian. Ordynarnie, mało subtelnie, z przytupem. Kiedy przeczytałem, że "Emma" jest niemiecką odpowiedzią na sukces "Amelii", o mało nie spadłem z krzesła. Jak można zestawiać kafeterię na Montmartrze z bawarskim chlewem! Analogie są zresztą na miejscu, gdyż tytułowa Emma najlepszy kontakt ma właśnie ze świniami. Koncept nie jest zbyt oryginalny, a - w tym przypadku - również ordynarny, gdyż Emma poza miłością do zwierząt oddaje się masochistycznemu uczuciu do świniny. Kilka hardcorowych scen uboju prosiaczków dowodzi tego w sposób niezbity. Na miejscu "Babe - świnki z klasą" ja bym się obraził.

Reklama

Dziełko Svena Taddickena chce być przy tym bardzo ambitne i trendy. Zestawia miłość do zwierząt i wędliny z afektem do mężczyzny. A następnie z jego śmiercią. Bo historia Emmy w dosyć nieprzyzwoity sposób kontruje się z historią umierającego Maxa, który - po zmianie płci - przywędrował chyba do niemieckiego filmu prosto z planu "Mojego życia beze mnie" Isabel Coixet. O ile jednak u Coixet przedterminowe wybory Ann były z założenia idylliczne i bajkowe, o tyle Max działa na serio, chociaż trochę bez sensu. Dowiedziawszy się, że to już finał, wsiada do jaguara ("pożyczonego") i półprzytomny "wysiada" w ciepłym wyrku Emmy. Nowo poznana pielęgniarka otacza pacjenta czułością oraz wykazuje się przebiegłością - kradnąc mu to i owo. A pomiędzy kwiczeniem świnek, rustykalnymi, tandetnymi zdjęciami, farmerzy zakochają się w sobie. Śmiertelnie.

Tragikomedia jest trudnym gatunkiem. Reżyser powinien mieć świadomość proporcji. Turpistyczny żart nie może być tylko tanim kabaretem, a schematy - na przykład oglądany po raz chyba tysięczny w kinie maminsynkowaty policjant - powinny służyć wyostrzeniu niebanalnej treści lub oryginalnej tezie, a nie stanowić wyłączną składową filmowego dania. Śmierć i choroba zestawione z witalnością nie mogą być tylko pustymi ornamentami, którymi upycha się narracyjne mielizny.

W "Rozkoszach Emmy" naprawdę bronią się za to aktorzy - Jördis Triebel (Emma) i Jürgen Kogel (Max), którym - pomimo tylu "atrakcji" scenariusza - jakimś cudem udało się nie ośmieszyć postaci. Ujmująca jest także tęsknota bohaterów za szczęściem, która przesłania niezamierzone przyciąganie nieszczęść. Emma jest dziewczyną odważną i sprytną, ale kompletnie nie radzi sobie w życiu. Jürgen nie wierzy, że końcówka życia będzie dla niego początkiem. A jednak oboje spróbowali odnaleźć podobieństwa w swoich różnicach. Stępić przebiegłość, podrasować nieśmiałość. Zawalczyć o pięć minut szczęścia. Walka się powiodła. A otwarty finał filmu każe wierzyć, że - kto wie - może potrwa dłużej... Co na to prosiaki?

"Rozkosze Emmy"
Niemcy 2006; Reżyseria: Sven Taddicken; Obsada: Jordis Triebel, Jurgen Vogel, Hinnerk Schönemann; Dystrybucja: Kino Świat; Czas: 99 min
Premiera 15 czerwca



Reklama