Bohater "Iluzjonisty" Eisenheim (Edward Norton) od małego obracał się w krainie trików. Gdy zakochał się w pochodzącej z arystokratycznego rodu Sophie (Jessica Biel), jego magia okazała się zbyt słaba. Wymyślił więc sobie, że niczym hrabia Monte Christo wyjedzie i powróci – silniejszy, gotów zemścić się na świecie, który zranił mu serce… Punkt wyjścia świetny.
"Iluzjonistę" przepełniają najróżniejsze odcienie brązu, zaś niektóre ujęcia wyglądają jak stare pocztówki, dopieszczone w detalach i fotografowane niezbyt ruchliwą kamerą.
Aktorzy grają powściągliwie, oszczędzono nam natchnionych monologów. Można tu tylko zgłosić małą pretensję: mającego poślubić Sophie księcia Leopolda nie powinien grać Rufus Sewell. Ten człowiek ma wpisaną w oczy niegodziwość i tak wiele razy grał już drani, że obsadzenie go w roli habsburgskiego tyrana jest równie odkrywcze, co kolejny występ Malcolma McDowella jako psychopaty.
Zupełnie inaczej z Jessicą Biel. To jej najlepsza dotąd rola. Udowodniła, że potrafi zagrać postać skrojoną na jej barki – w sumie dość zwykłą dziewczynę, niezdecydowaną czy wybrać arystokratyczne luksusy, czy uczucie.
Przed seansem nie do końca wiadomo, jakiego kina się spodziewać – łotrzykowskiej historyjki z magi jako listkiem figowym przesłaniającym luki w fabule czy dramatu w stylu "Hrabiego Monte Christo". "Iluzjonista" w pewnym momencie stawia sobie za ambicję bycia tym drugim, jednak cała końcówka to powrót do zabawy. Zamiast pozostającej w pamięci opowieści o kimś, kto zmagając się ze światem, chciał rzucić wyzwanie samemu Stwórcy, widzimy historię kuglarza.
Oto jest największa ironia losu – wielkiego Houdiniego powalił wyrostek robaczkowy. Magia magią, a prawdziwe życie biegnie swoim torem. Żadne tam przywoływanie duchów na arenie, ale proza codzienności człowieka igrającego z ponadnaturalnymi mocami jest najciekawsza.
W filmie najbardziej brakowało ukazania, tego co się działo w głowie Eisenheima. Czego chciał? Jeśli zwykłego losu, to po co mu była magia? Cały film sprawia wrażenie oprawionego w złote ramy pięknego skądinąd landszaftu. Dobrze nakręcone kino, ale niewiele więcej.
ILUZJONISTA
USA 2006;
Reżyseria: Neil Burger;
Obsada: Edward Norton, Paul Giamatti, Jessica Biel, Rufus Sewell;
Dystrybucja: SPInka;
Czas: 109 min;
Premiera: 30 marca.
"Iluzjonista" to rzecz o walce miłości z magią. Osadzona u progu XX wieku, w czasach wiary w psychoanalizę i iluzję historia pociąga powściągliwym aktorstwem i znakomitymi zdjęciami. Drażni brak pomysłu na głwnego bohatera.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama