Inne
"Zaklęci w czasie"(aka "The Time Traveler’s Wife") USA 2009 ; reżyseria: Robert Schwentke; obsada: Eric Bana; Rachel McAdams; dystrybucja: Warner; czas: 107 min; Premiera: 20 listopada; Ocena 1/6



Magdalena Michalska, krytyk filmowy "Dziennika Gazety Prawnej", o filmie:

Zaczyna się od sielanki – mały chłopiec wpatrzony w swoją mamę, jedzie z nią samochodem. Śpiewają, rozmawiają, a za oknami pada śnieg i bożonarodzeniowe dekoracje prezentują się w pełnym przepychu. Bum!.. i wypadek samochodowy rujnuje wszystko. Nie jest to jednak początek zwykłego dramatu, ale melodramatu science (czy może raczej medical?) fiction. Chłopiec bowiem cierpi na dziwną przypadłość genetyczną, która umożliwia mu podróże w czasie. Dzięki niej na chwilę przed wypadkiem opuści samochód i uniknie śmierci. Jednak jego późniejsze życie, a zwłaszcza relacja z żoną, będą przez ową chorobę mocno pokomplikowane.

Nawet nie wiedząc o tym, że „Zaklęci w czasie” to produkcja oparta na opasłym bestsellerze Audrey Niffenegger (wydanym właśnie także w Polsce), po krótkim czasie orientujemy się, że film to nieudolne wypisy z literatury. Nic tu się nie dzieje, fabuła stoi w miejscu, choć bohater (Eric Bana) skacze jak szalony w czasie. Emocjonalne napięcie między nim, a szczerze mu oddaną piękną małżonką (Rachel McAdams), które jest właściwą treścią książki właściwie na ekranie nie istnieje.





Pomijając fakt, że sam pomysł, iż facet ni stąd, ni zowąd w sposób przez siebie niekontrolowany wyskakuje z ciuchów i goły jak święty turecki przelatuje 20 lat w tył lub w przód wbija w fotel swoją niedorzecznością. To jednak nie jest największym problemem „Zaklętych w czasie”. Problem z tym filmem polega na tym, że w scenariuszu zabrakło tematu. Twórcy filmu właściwie nie eksploatują wątku przypadłości bohatera, nie skupiają się też na opowieści o uczuciach. Całą parę ładują za to w jego przesłanie prokreacyjne (może obsesja posiadania dzieci, która ogrania bohaterów spowodowała, że producentem filmu został Brad Pitt).

Reklama

To, co mogło być materiałem wyjściowym do opowieści o tym, że dla miłości warto ryzykować, nawet wiedząc, że utrata ukochanej osoby jest nieunikniona, rozmemłano w nudnym scenariuszu, a raczej tandetnym szkicu do scenariusza, o… no właśnie o czym? Kto będzie umiał odpowiedzieć na proste z pozoru pytanie, o czym są „Zaklęci w czasie”, otrzyma od niżej podpisanej nagrodę.