Jest tyle sposobów, żeby naprawić świat. Można, jak lewicująca pani adwokat (przykuwająca uwagę Rachel McAdams), na złość bogatemu tatusiowi opowiadać się po stronie nielegalnych imigrantów i walczyć o przyznanie im azylu. Można też, niczym agenci niemieckiej komórki do walki z terroryzmem, nieproszonych emigrantów zaszufladkować jako zagrożenie i wydalając ich poza obszary państwa, budować poczucie bezpieczeństwa obywateli. Ewentualnie, niczym Günther Bachmann (kapitalny Philip Seymour Hoffman), można składać ze sobą puzzle kolejnej układanki, by krok po kroku przekonać się, kto naprawdę jest zły, a kto dobry. Jest też wiele innych sposobów. W filmie Antona Corbijna wszystkie zawodzą.

Reklama

To jedna z tych niepokojących wizji rzeczywistości, w której współdziałanie ludzi mających strzec ładu i porządku zastąpiło współzawodnictwo. Chociaż niemieccy i amerykańscy agenci grają do tej samej bramki, każdy z nich chce sobie przypisać zasługi, a innych pogrążyć. Bachmann bardzo dobrze zna reguły, którymi rządzi się jego świat. Zdążył już poznać się na kolegach po fachu. Dlatego zdecydował się zostać samotnym jeźdźcem. Ma oddanych współpracowników, którzy wierzą w słuszność jego racji i metody, którymi się posługuje, co nie przeszkadza mu czuć się wyjątkowo samotnym i opuszczonym człowiekiem. Ze szklanką whisky i papierosem odpalanym od papierosa przypomina swoich kolegów z amerykańskiego kina noir, którzy nie wierzyli, że mogą naprawić świat, ale starali się uporządkować chociaż fragment otaczającej ich rzeczywistości.

Jednak tym, co wyróżnia Bachmanna spośród innych bohaterów tej opowieści, jest determinacja. Agent tak bardzo skupia się na sprawie podejrzanego o powiązanie z terrorystami czeczeńskiego nielegalnego imigranta Issy (nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem za "Jak spędziłem koniec lata" Grigoriy Dobrygin), że wydaje się, że nic nie jest w stanie go powstrzymać. Oczywiście, jak to w powieściach Johna le Carré (film jest adaptacją jednej z nich) bywa, do czasu.

Uświadomienie sobie własnych ograniczeń jest najokrutniejszą nauką z tego filmu płynącą. Przeszywające są sceny, w których bohaterowie zdają sobie sprawę z tego, jak mało mogą i jak mało znaczą. Że w dobrze prosperującym zachodnim kraju, którego polityka oparta jest na prawach człowieka i zasadach wolności jedności, jest się tylko pionkiem w rękach tych, którzy w teorii mieli nas chronić.

Reklama

Nie byłoby tego efektu, gdyby nie pierwszorzędna gra aktorska tercetu Hoffman, McAdams, Wright i Dafoe. Ale też nie byłoby czego grać, gdyby nie znakomicie napisany scenariusz Andrew Bovella. Tak jak w ekranowym uniwersum wszystkie postaci są ze sobą sprzężone, tak na planie udało się sprzężyć ze sobą pracę członków ekipy. Wspólnymi siłami wytworzono niesamowity klimat duchoty, ciasnoty, szarości, niepewności i wieloznaczności. Trzymający to wszystko żelazną ręką Corbijn zespolił z tą historią muzykę Herberta Gronemeyera i zdjęcia Benoîta Delhomme'a. W sukurs przyszła im także Claire Simpson, której montaż dodał tej historii napięcia i wieloznaczności. Dream team.

BARDZO POSZUKIWANY CZŁOWIEK | Wielka Brytania, USA, Niemcy 2014 | reżyseria: Anton Corbijn | dystrybucja: Forum Film | czas: 122 min