"Heli" rozgrywa się w świecie położonym na styku meksykańskiej telenoweli i głównego wydania wiadomości. Bohaterowie dyszą tu z bólu, by za chwilę jęknąć z rozkoszy. Escalante przygląda się ekranowej rzeczywistości bez szczeniackiej egzaltacji i kaznodziejskiego moralizatorstwa. Surowość stylu staje się w jego ujęciu oznaką reżyserskiej dojrzałości.

Reklama

Od pierwszych scen "Heli" jest przesiąknięte atmosferą niepewności. Dla tytułowego bohatera zagrożenie życiowej stabilizacji oznacza jednocześnie podważenie jego męskiej dumy. Niebezpieczna mieszanka prowadzi ostatecznie do wybuchu przemocy. Ukazana w filmie agresja niemal zawsze stanowi reakcję obronną samców lękających się utraty uprzywilejowanego statusu. Amat Escalante doprowadza ten strach do absurdu, gdy jednego z największych twardzieli w okolicy pcha w ramiona trzynastoletniej dziewczynki.

Kiedy indziej reżyser podpatruje policjanta, który by wzbudzić respekt otoczenia, ukręca łeb rozkosznemu pieskowi. Im bardziej absurdalne staje się zachowanie bohaterów, w tym większym stopniu obnaża ich desperację. W jednej z najbrutalniejszych scen filmu grupa gangsterów podpala genitalia swojej ofiary. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to uniwersalny dla całego "Heli" obraz okaleczonej męskości.

HELI | Francja, Holandia, Meksyk, Niemcy 2013 | reżyseria: Amat Escalante | dystrybucja: Spectator | czas: 105 min