Anderson nie zadowala się kameralną perspektywą wielkomiejskich przedmieść. Twórca "Boogie Nights" po raz kolejny bierze się za bary z historią i przedstawia życiorys jednostkowego bohatera na tle szerszego procesu społecznych przemian. W "Mistrzu" pochyla się nad straconym pokoleniem weteranów II wojny światowej, którzy po powrocie do domów nie potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Poszukiwanie utraconej duchowości pcha część z nich w ramiona przeżywających rozkwit religijnych sekt. Błyskotliwa myślowo i wirtuozerska formalnie analiza tego procesu prowadzi Andersona do stworzenia swego najlepszego filmu od czasu słynnej "Magnolii".

Reklama

"Mistrz" to czwarty – po "Boogie Nights", "Magnolii" i "Aż poleje się krew" – tytuł w dorobku reżysera, do którego pasowałoby określenie "Wielki Film Amerykański". Pojęcie to stanowi parafrazę terminu popularnego w krytyce literackiej i odnoszącego się do monumentalnych powieści skupionych na drobiazgowej analizie społecznych czy politycznych realiów życia w Stanach Zjednoczonych. Rekonstruujący na ekranie Amerykę lat 50. XX wieku, "Mistrz" ma w sobie charakterystyczny dla tych dzieł rozmach, przenikliwość spojrzenia i autorski sznyt.

Jednocześnie jednak bogaty w konteksty film Andersona z powodzeniem daje się interpretować w oderwaniu od swojego znaczenia historycznego. "Mistrz" przykuwa uwagę także jako psychologiczna refleksja nad naturą procesu uwodzenia. Główny bohater, porywczy i agresywny Freddie, snuje się po świecie bez celu aż do momentu, w którym spotyka na swojej drodze charyzmatycznego Lancastera Dodda. Nieosiągalny dla byłego żołnierza intelekt, pewność siebie i ambicja kaznodziei staje się przedmiotem jego rosnącej fascynacji. Jak w niemal każdym filmie Andersona od czasu debiutanckiego "Sydney" stosunki na linii mistrz – uczeń przyjmują jednak zaskakujący obrót. Kontrolujący sytuację Lancaster stopniowo traci zdrowy rozsądek i pozwala zahipnotyzować się pierwotnej energii Freddiego. Dynamiczny charakter relacji między dwójką głównych bohaterów wprowadza klimat ciągłego napięcia. U Andersona zakamuflowana namiętność łączy się z perwersyjną walką o samczą dominację.

"Mistrz" z powodzeniem eksploruje również problematykę uzależnienia od wyznawanej ideologii. Freddie traktuje absurdalne sekciarskie dogmaty jako pewniki i drogowskazy zapewniające mu życiową stabilność. Lancaster, przy całym swoim wyrachowaniu, ekstatycznie upaja się uzyskaną w ramach sekty władzą i poczuciem kontroli nad otoczeniem.

Reklama

Wszystkim tym obserwacjom towarzyszy w "Mistrzu" również wysoka świadomość autotematyczna. W pełnej rozmachu wizji Anderson daje świadectwo potędze filmowej iluzji, która może dowolnie manipulować wyobraźnią odbiorcy. "Mistrz" od pierwszych scen zachwyca hipnotyzującą muzyką Johna Greenwooda i docenionymi w Wenecji kreacjami aktorskimi Joaquina Phoenixa i Philipa Seymoura Hoffmana. Zamiast w pełni skorzystać z prawa do uwodzenia widza, reżyser stopniowo okazuje jednak coraz większy dystans do portretowanej rzeczywistości. W ten sposób film Paula Thomasa Andersona zamienia się w refleksję nad mechanizmem funkcjonowania procesu kreacji. Przypomina występ znakomitego magika pragnącego wyjaśnić tajemnicę wykorzystywanych przez siebie sztuczek.

MISTRZ | USA 2012 | reżyseria: Paul Thomas Anderson | dystrybucja: Gutek Film | czas: 144 min