Oto fotografia zniewolona ograniczeniami użytego narzędzia. Zamazane, hybrydyczne kształty postaci, szaradowe ujęcia korpusu lub dłoni. Kinogeniczny ruch – jeden z podstawowych wyznaczników filmu, został zastąpiony katatonicznym bezruchem. Całość sprawia wrażenie muzealnego wykopaliska przeredagowanego za pośrednictwem nowoczesnych środków audiowizualnych. W strukturze wizualnej "Grabarzowi" zdecydowanie bliżej do prac galeryjnych artystów łączących w twórczości fotografię z estetycznymi doświadczeniami surrealistów i dadaistów niż do dziedzictwa światowego kina.

Reklama

Rainer Maria Rilke napisał opowiadanie o enigmatycznym młodym grabarzu z miejscowości San Rocco oraz zafascynowanej nim córce podesty, a także o funeralnych gawędach zakochanej pary na cmentarzu podczas szerzącej się w mieście śmiertelnej plagi. Kardos adaptując tę historię, zapomina jednak o literaturze, a kinu wystawia czerwoną kartkę. "Grabarz" nie jest jednak karykaturą tradycyjnych strategii filmowych tylko próbą przeniesienia doświadczeń X Muzy na język twórczości przekraczającej jakiekolwiek ramy nazewnicze. Leniwe obrazy przesuwające się z lewej do prawej strony kadru, oniryczny ciąg pejzaży wywiedzionych ze szkoły malarstwa XIX-wiecznego, twarze zamiast charakterów: wszystkie te paradoksy sytuują "Grabarza" gdzieś pomiędzy kinem, twórczością plastyczną a instalacją video.

Natrętne obrazy uniemożliwiają identyfikację widza w ramach wybiegu kinematograficznego. Są oryginalną próbą rewizji naszych przyzwyczajeń. Kardos, kurator Archiwum Horusa, zbioru zdjęć dokumentujących codzienność Węgier, niegdysiejszy operator Beli Tarra i Andrasa Jelesa, testuje "Grabarzem" wytrzymałość odbiorców. Jeżeli poddamy się halucynogennemu rytmowi obrazów, prawdopodobnie będziemy zachwyceni, dla obojętnych na wspaniałości wizji oglądanie filmu będzie jednak torturą. Złoto tylko dla zuchwałych.

GRABARZ | Węgry 2010 | reżyseria: Sandor Kardos | dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty | czas: 85 min