Cztery lwy z tytułu odnoszą się zarówno do szlachetnych zwierząt umieszczonych w angielskim herbie, jak i grupki islamskich terrorystów nieudaczników, wychowanych na brytyjskiej ziemi, którzy planują pokraczną akcję dywersyjną na terenie swojej, nomen omen, ojczyzny. Chris Morris rozpoczął prace nad filmem jeszcze przed zamachami bombowymi w londyńskim metrze z lipca 2007 roku, lecz oglądając "Four Lions" trudno uciec od skojarzeń. Ta odważna, czarna komedia o dżihadystach bez piątej klepki z angielskiego Sheffield miała być, jak mówi reżyser, szaloną farsą i tak jest w istocie. A jednak farsa to średnio zabawna i momentami aż nazbyt infantylna.

Reklama

Grupa domorosłych terrorystów z filmu Morrisa popołudnia spędza na knuciu i na nagrywaniu niekończących się żałosnych taśm z groźbami, marząc przy tym o wyjeździe na obóz szkoleniowy Al-Kaidy w Pakistanie. Miała wyjść z tego wszystkiego przenikliwa satyra, a wyszła niezwykle nierówna komedia, w której bezmózgie żarty mieszają się z całkiem trafną obserwacją zestawiającą fanatyzm z idiotyzmem. Dlatego też łatwiej ocenić poszczególne partie "Four Lions", złożone z serii epizodów, swoistych skeczy, raz zabawnych, a raz mniej, lecz niezmiennie skoncentrowanych na absurdalnym, wykalkulowanym na chłodno humorze.

Oglądając film bez należytego kontekstu, bez choćby szczątkowej wiedzy na temat kultury muzułmańskiej, "Four Lions" pozostanie pustym jarmarkiem. Morris nie podejmuje się krytyki islamu jako takiego, wyśmiewa jedynie religijny fanatyzm prowadzący do zachowań patologicznych; chodzi mu raczej o wymierzenie ostrza komizmu w konkretny problem. Ostrze to okazało się raczej z gumy, a nie ze stali, lecz film jednak obejrzeć warto – choćby dla bezbłędnych kreacji aktorskich.

FOUR LIONS | Wielka Brytania, Francja 2010 | reżyseria: Christopher Morris | dystrybucja: 2M Films | czas: 97 min