W dzień pracuje w fabryce czekoladek, nocami odlatuje w sflaczałych ramionach adoratorów z wysługą lat oraz – to jej jedyna pasja – oddaje się emocjom związanym z fotografowaniem stóp, brzuchów, pach oraz uśpionych penisów. Broń Boże żadnych sentymentalnych fotowidoków na park jesienią, w końcu mamy do czynienia z kinem art-house'owym.

Reklama

Reżyserka Sophie Schoukens jest intelektualną pensjonarką. Jej scenariusz przypomina wypisy dobrych rad z pisma w rodzaju "Claudia". Bohaterka rzuca się w ramionach starszych panów, ponieważ sama została niegdyś osierocona. Matka Marieke nigdy nie wydobyła się z traumy po stracie męża. Kiedy jednak od jednego z adoratorów panienka dowie się prawdy o tatusiu, nic w gruncie rzeczy się nie zmieni.

Film Schoukens to kolejna przeterminowana czekolada europejskiego kina. Wszystko jest modnie polukrowane i oprawione w złoty papierek. Są tak zwane poważne tematy – niejednoznaczność wyborów erotycznych, pytania o zagadkę śmierci; jest trendy muzyka Jeffa Mercelisa wzbogacona o piosenki Jacquesa Brela, są wreszcie niezłe sceny miłosne. Odwaga? Brawura? Nic z tych rzeczy. Podobnie jak wiele polskich artystowsko szemranych tytułów "Marieke, Marieke" jest zwykłą wydmuszką pozującą na moralitet.

Marieke, grana przez Hande Kodja, to karykatura dziewczyny cierpiącej na kompleks Edypa. Reżyserka jest świadoma, że współczesne kino czerpie siłę z niedopowiedzeń, a jakakolwiek teza zabija autorski wywód. Efekt jest taki, że oglądamy ledwie naszkicowany pamięciowy portret młodej trzpiotki, która jest postacią bez sensu. Nie wiadomo, dlaczego widz miałby zainteresować się mdłą panną pakującą czekolady w sreberko, a następnie, z cyfrówką w dłoni, wchodzącą do łóżka kolejnym wiekowo zaawansowanym facetom; albo przejąć się dramatem jej zimnej i nieprzyjemnej mamy.

Reklama

"Marieke, Marieke" to klasyczny przykład przerostu formy nad treścią. Nawet najlepsze zdjęcia Alaina Marcoena, współpracownika braci Dardenne, nie są w stanie zastąpić konkretnej opowieści. Z mocnego rodzinno-obyczajowego spiętrzenia zdarzeń mogłaby powstać intrygująca historia o tęsknocie za rodzicem i niekonwencjonalnych erotycznych wyborach, w filmie Schoukens nie znajdziemy jednak żadnego przekroczenia.

MARIEKE, MARIEKE | Niemcy, Belgia 2010 | reżyseria: Sophie Schoukens | dystrybucja: Spectator | czas: 85 min