Niedoświadczony Matt Weston (Ryan Reynolds) jest od kilkunastu miesięcy strażnikiem takiego miejsca w Kapsztadzie, gdy niespodziewanie trafia do niego Tobin Frost (Denzel Washington) – niegdyś jeden z najlepszych agentów CIA, teraz oskarżony o zdradę. Zanim jednak zostanie przesłuchany, grupa uzbrojonych po zęby bandytów napada na kryjówkę. Frost i Weston ledwo uchodzą z życiem, ale ich ucieczka dopiero się zaczyna: obaj znaleźli się bowiem nie tylko na celowniku najemników, lecz także CIA. Bo najwyraźniej to ktoś z samego serca agencji steruje polowaniem na Frosta.

Reklama

"Safe House" jest hollywoodzkim debiutem Daniela Espinosy (ma na koncie m.in. bardzo udaną ekranizację "Łatwego szmalu" Jensa Lepidusa). Szwed udowodnił, że potrafi odnaleźć się w konwencji szpiegowskiego thrillera – rzecz jest mocna, skręcona z nerwem, dynamicznie zmontowana (nieco w stylistyce przypominającej "Krucjatę Bourne'a"). Sprawdzili się Washington i Reynolds, a także niezła obsada drugoplanowa (m.in. Vera Farmiga, Brendan Gleeson, Liam Cunningham). Niestety, zabrakło precyzyjnego scenariusza: świetnie skręcone sceny akcji nie zrekompensują ani logicznych dziur, ani przewidywalnego finału (nadmiernie zresztą przeciągniętego). Jak pokazać w kinie problem zdrady wewnątrz agencji rządowych, pokazali w ostatnich latach choćby bracia Scott – Ridley w "W sieci kłamstw" i Tony w "Zawód: szpieg". Espinosa stawiający w Hollywood pierwsze kroki być może nie mógł postawić się producentom i zrobić więcej. Wstydzić się co prawda nie musi, ale następnym razem powinien postarać się bardziej.

SAFE HOUSE | USA 2012 | reżyseria: Daniel Espinosa | dystrybucja: UIP | czas: 117 min