"Władców świata" wyprodukowały do spółki BBC i HBO, od razu więc wiadomo, że można oczekiwać co najmniej solidnej roboty. Polski tytuł filmu Richarda Loncraine’a jest jednak mylący, sugeruje bowiem, że będziemy mieli do czynienia z politycznym dramatem, odsłaniającym kulisy światowej polityki. Tymczasem to historia trudnej przyjaźni Tony’ego Blaira (Michael Sheen) z Billem Clintonem (Dennis Quaid). Owszem, znacząco wpływającej na międzynarodową scenę, ale twórców interesują raczej charaktery obu przywódców niż wielka polityka. Choć oczywiście w takim filmie nie sposób od niej uciec.
"Special Relationship" – "Szczególna więź" (tak brzmi również oryginalny tytuł filmu) – to określenie bliskiego, politycznego i gospodarczego związku dwóch państw. Takiego, jaki łączy od wielu lat Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone. Wybór Blaira na premiera rządu Jej Królewskiej Mości w 1997 roku pozwolił tę więź, mocno nadszarpniętą przez lata rządów angielskich konserwatystów, odbudować.
Film Loncraine’a skupia się właśnie na oficjalnych i prywatnych kontaktach Blaira i Clintona, ich wspólnych przedsięwzięciach oraz – jak się miało okazać, nie do końca zrealizowanych – marzeniach o tym, że nadeszła wielka epoka rządów centrolewicowych. "Władcy świata" są zbiorem epizodów z życia obu polityków, formalnych i nieformalnych spotkań w momentach kryzysowych: od wspólnej i zakończonej wymiernym sukcesem walki o pokój w Irlandii Północnej, poprzez aferę z Monicą Lewinsky, aż po konflikt na Bałkanach i interwencję NATO w Kosowie, która ostatecznie poróżniła przyjaciół.



Reklama
Kontrowersji w rządach obu przywódców nie brakowało, a jednak Loncraine do spółki ze scenarzystą Peterem Morganem obserwują ich, zwłaszcza Blaira, z zaskakującą sympatią. Być może to celowy zabieg – opowieść kończy się zwycięstwem George’a W. Busha w wyborach prezydenckich i wszyscy wiemy, co było później: 11 września, wojna w Iraku i Afganistanie, wzrost napięcia na linii USA – Europa. Jakby twórcy filmu chcieli podkreślić, że to były ostatnie chwile dawnego świata, który wkrótce miał ulec kolejnym nieodwracalnym zmianom.
Reklama
Filmowego Blaira nie sposób nie polubić także dzięki Michaelowi Sheenowi, który wcielił się w rolę premiera już po raz trzeci. Trylogię zapoczątkował telewizyjny film Stephena Frearsa "The Deal", odsłaniający kulisy umowy pomiędzy Blairem a Gordonem Brownem, na mocy której to pierwszy z nich był kandydatem laburzystów na premiera.
Ten sam reżyser nakręcił później "Królową" z oscarową rolą Helen Mirren, opowieść o rodzinie królewskiej podczas pierwszych dni po śmierci księżnej Diany. Blair był tam wówczas postacią drugorzędną, politykiem uległym wobec Elżbiety II, ale jednocześnie w pełni swojej słabości świadomym. We "Władcach świata" wraca na pierwszy plan.



Rola Blaira przyniosła Michaelowi Sheenowi znaczącą popularność, choć na dużym ekranie debiutował już w połowie lat 90. u boku Kennetha Branagha w "Otellu". Dziś jest jednym z najciekawszych brytyjskich aktorów średniego pokolenia.
Najlepiej wypada w rolach zwykłych, pozornie niewyróżniających się bohaterów, postawionych w kryzysowych sytuacjach, jak właśnie Tony Blair czy legendarny trener piłkarskiej drużyny Leeds United Brian Clough w świetnej "Przeklętej lidze" Toma Hoopera. Nie unika też wielkich produkcji ("Tron. Dziedzictwo", druga część sagi "Zmierzch"), choć te do hollywoodzkiej pierwszej ligi jeszcze go nie wywindowały. Ale wszystko przed Sheenem: kilka dni temu ogłoszono, że dostał angaż do najnowszego "Bonda" w nieokreślonej jeszcze roli czarnego charakteru. Udział w filmie o agencie 007 powinien otworzyć mu drzwi do Fabryki Snów jeszcze szerzej.
WŁADCY ŚWIATA | USA, Wielka Brytania 2010 | reżyseria: Richard Loncraine | dystrybucja: Monolith | 4 kapsy