12-latek przeprowadza się z mamą do Chin. Nie zna języka i tęskni za domem, ale szybko wpada mu w oko pewna skrzypaczka. Niestety, on wpada w oko - choć w zupełnie innym kontekście - szukającym zaczepki nastolatkom, przy okazji świetnie znających kung-fu. Z opresji wybawia go pan Han (niezły Jackie Chan), który postanawia wdrożyć Dre w tajniki wschodniej sztuki walki. Oczywiście przy pomocy własnych, mocno niekonwencjonalnych metod.

Reklama

Obraz Haralda Zwarta jest dość wierną kopią oryginału. Nie jest to remake 1 do 1, ale reżyser postarał się, by to, co najważniejsze zostało nienaruszone. Wiele scen stanowi więc wariację tego, co znamy z produkcji z 1984 roku. Zamiast zepsutego kranu, mamy zepsuty prysznic, zamiast woskowania auta, wieszanie kurtki, a żona i syn pana Hana umierają nie w wyniku komplikacji przy porodzie, lecz podczas wypadku samochodowego. Jest też legendarna scena z muchą, choć w tym przypadku pokazana z przekąsem. Trzon opowieści pozostał jednak ten sam. Chłopak postanawia wziąć udział w turnieju kung-fu, by zaimponować dziewczynie i niechętnemu ich przyjaźni ojcu, a przy okazji utrzeć nosa nękającym go chuliganom. W trenerze znajduje natomiast mentora i przyjaciela. Sprytnym zabiegiem było obniżenie wieku bohatera, dzięki czemu film w dużej mierze zachował swą dziecięca niewinność.

Wykorzystując z kolei lokalizację, Zwart ozdobił swe dzieło kilkoma ślicznymi pocztówkami z Chin - tych tradycyjnych (stare świątynie) i nowoczesnych (stadion olimpijski), pobieżnie przybliżając również kulturę wschodu (pojawia się teatr cieni i poszukiwanie chi), dzięki czemu nowy "Karate Kid" nabiera kolorytu i zyskuje na efektowności. Znakomicie pokazane są również sceny walki, szczególnie ta w blasku samochodowego reflektora oraz turniejowe pojedynki do dźwięków "Higher Ground" Red Hot Chili Peppers. Jedyny zarzut to mocno przesadzony dramatyzm w finałowej rozgrywce. Nie można zapomnieć o synu Willa Smitha i Jady Pinkett. Jadenowi należą się gromkie brawa za naprawdę wyluzowaną, zabawną i przekonującą kreację. Widać, że młody odziedziczył aktorski talent po tacie, a wdzięk po mamie. Nowy "Karate Kid" nie jest tak ujmujący jak oryginał, stracił nieco ze swej prostoty, wciąż niesie jednak uniwersalne przesłania, które niewątpliwie trafią do współczesnych dzieciaków.