Na koniec roku zaplanowałeś trasę koncertową pt. "30 lat hollywoodzkiej muzyki". Czy traktujesz to jako okazję do spojrzenia wstecz i podsumowania swojej twórczości?

James Newton Howard: Myślę, że tak. Było dla mnie zdumiewające, gdy zdałem sobie sprawę, że minęło 30 lat odkąd to robię. Niemal w tym samym czasie zwrócił się do mnie organizator z Europy, mówiąc: czy to nie odpowiedni moment, abyś pojechał w trasę? Nie myślałem o tym wcześniej. Robiłem do tej pory koncerty indywidualne w Stanach Zjednoczonych. Wygląda jednak na to, że przyszła na to pora. Miałem okazję, by spojrzeć wstecz na ponad 30 lat muzyki - zarówno lepszej, jak i gorszej. Mam jednak nadzieję, że wybrałem tę część twórczości, którą publiczność z chęcią usłyszy.

Reklama

Słyszałem, że w każdym mieście, które odwiedzasz podczas trasy, szukasz piosenkarki. Mógłbyś zdradzić kilka szczegółów na ten temat i powiedzieć dlaczego współpraca z lokalnymi artystami jest dla ciebie ważna?

"The Hanging Tree" to piosenka, która przypadkowo stała się hitem, choć wcale tego nie planowałem. Śpiewała ją Jennifer Lawrence w "Igrzyskach śmierci". Reżyser poprosił, żeby stworzyć z tego coś na wzór hymnu - tak też zrobiłem. Gdybym mógł wziąć Jennifer Lawrence ze sobą w trasę, z pewnością bym to zrobił. Nie jest to jednak możliwe i musiałem znaleźć kogoś, kto zrobi to za nią. Wtedy pojawił się pomysł zorganizowania konkursu, który pozwoliłby nam znaleźć odpowiedniego artystę odzwierciedlającego kulturę miejsca, gdzie gramy. Wystarczy wysłać nagranie z własną wersją piosenki; zwycięzca wystąpi na scenie podczas koncertu.

Reklama

Nie osądzając, który z gatunków muzycznych jest ważniejszy, chciałbym dowiedzieć się jak wyglądała twoja podróż od muzyki popularnej do klasycznej? To była twoja decyzja, aby coś zmienić?

Myślisz, że to co robię teraz jest muzyką klasyczną? Może trochę.

Reklama

W pewnym stopniu to zaczęło się od muzyki klasycznej - ona była pierwsza. Później, kiedy miałem osiemnaście lat, poszedłem na uniwersytet w Południowej Kalifornii, gdzie miałem zajęcia z gry na pianinie. Usłyszałem tam jednak młodych ludzi, którzy grali zdecydowanie lepiej ode mnie. Zainteresowałem się więc popem, bo zawsze lubiłem ten gatunek. Muzyka filmowa jest w pewnym sensie kombinacją tych dwóch. Umożliwia mi korzystać ze wszystkiego czego nauczyłem się jako muzyk klasyczny oraz tego, czego nauczyłem się grając z takimi ludźmi jak Elton John - pracy w studio, z syntezatorami oraz elementów muzyki elektronicznej. Taka jest muzyka filmowa - wymaga od ciebie, aby znać się po trochu na wszystkim; powinieneś być takim kameleonem. Była to więc dla mnie bogata i piękna podróż.

Jak w twoim przypadku wygląda proces twórczy? Czy pierwszy pomysł, który pojawia się w głowie, często okazywał się najlepszy?

Chciałbym powiedzieć, że pierwszy jest zawsze najlepszy. Czasami tak. Niektórzy cofają się do początku, szukając pierwszego pomysłu niczym wiatru w polu. Jednak nie zawsze tak bywa.

Myślę, że im więcej muzyki piszę tym częściej pojawia się wyzwanie, aby stworzyć coś nowego i świeżego. Zdarza się tak, że to, co pojawia się u mnie instynktownie, okazuje się czymś znanym i zbyt bliskim. Mam rozwiązania każdego problemu, który pojawia się w filmie, np. jak przejść od pościgu samochodowego do sceny miłosnej. Zdaje się, że jest jeden sposób, aby to zrobić - jesteś naprawdę szalony, a następnie stajesz się romantyczny. Może jednak da się to zrobić w sposób, jakiego jeszcze nigdy nie próbowałem. Może zrobię coś nastrojowego, pochodzącego z naturalnego otoczenia. Teraz chętniej naciskam przycisk "delete" i zaczynam wszystko od początku. Cofam się, gdy potrzebuję, lecz niemal za każdym razem odrzucam swój pierwszy pomysł. To tylko możliwość.

Trzeba się wciąż rozglądać i dla niektórych reżyserów to najlepsze wyjście. Ostateczna ścieżka dźwiękowa do filmu "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" Davida Yatesa to czterdziesta trzecia wersja. Zrobiłem ponad czterdzieści zanim zarówno on jak i ja byliśmy zadowoleni. Ta ostatnia miała coś, czego nie miała żadna z poprzednich. Są pewne szczególne dźwięki, które trzeba znaleźć.

Komponowanie daje ci swobodę, czy są jakieś zasady, których mimo wszystko trzeba przestrzegać? Pytam o to, czy chcąc zbudować napięcie w którejś ze scen filmowych, używasz sekcji dętej, a może za każdym razem trzeba przełamywać schematy, zaskakiwać?

Teoretycznie nie powinno być żadnych zasad. Inaczej przysłaniają one dialog. W pewnych scenach nie można podkładać zbyt głośnej muzyki - taka jest zasada. Jeżeli nie jesteś dobry w opowiadaniu historii, musisz myśleć jak filmowiec. Nie ma więc zasad, ale jednocześnie są zasady. Nigdy nie chcesz pogrzebać sceny.

Myślę, że w tym momencie staram się przełamywać schematy i robić coś w inny sposób. Są pewne praktyki, które działają, przez co stają się typowe. Kiedy oglądasz "Dunkierkę" (Christophera Nolana) lub "Czarownicę" (Roberta Stromberga) i powstaje napięcie, zaraz wydarzy się coś przerażającego - jest wiele możliwych sposobów na wprowadzenie do sceny. Trzeba próbować każdej z możliwości.

Ta zdolność wynika ze znajomości historii filmu czy świadomości ludzkich emocji, psychiki?

Myślę, że to kwestia instynktu, który ma każdy dobry kompozytor muzyki filmowej - ma się go albo nie. Tego nie da się nauczyć. Pracowałem z młodymi studentami i niektórzy z nich byli po prostu kiepscy. Nie ma na to wyjaśnienia. Część z nich robi to automatycznie; mają zmysł, robią to w odpowiedni sposób. Wiele można się nauczyć nabywając doświadczenie, ale nie wszystkiego.

Podsumowując, zgadzasz się ze stwierdzeniem, że muzyka dopełnia obraz?

James Newton Howard: Dopełnia? Nie.. Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. Jest obraz i muzyka; mieszają, wspierają się wzajemnie i powstaje trzecia jednostka. Być może nazwiesz ją dopełnieniem - nigdy wcześniej tak tego nie określałem. Może obraz dopełnia muzykę? Muzyka, którą gram na koncertach powstała na potrzeby filmu - konkretnego obrazu czy dialogu. Wydaje mi się, że trzeba traktować to jako całość. (PAP)

Rozmawiał Marek Sławiński

James Newton Howard (1951) jest amerykańskim kompozytorem, dyrygentem i producentem muzycznym. Otrzymał osiem nominacji do Oscara, cztery nominacje do Grammy i Złotych Globów. W trakcie swojej kariery napisał muzykę do ponad 120 filmów, m.in. do serii "Igrzyska śmierci", "Szóstego Zmysłu" i "King Konga", komedii romantycznych "Pretty Women" i "Mój chłopak się żeni". W Polsce koncerty Jamesa Newtona Howarda odbędą się w listopadzie Krakowie i w Warszawie.