Wiernym fanom Wolverine'a fabuła przypomni świetnego "Staruszka Logana", ale inspiracje komiksem Marka Millara są w scenariuszu filmu śladowe. Akcja rozpoczyna się w 2029 roku. Niemal wszyscy mutanci zniknęli z powierzchni ziemi – o ich działalności przypominają jedynie tanie komiksy ("Ćwierć z tego się wydarzyła, a i tak inaczej", mówi Woverine z niechęcią przeglądając stary zeszyt "X-Menów"). Od lat nie narodził się nikt z genetyczną mutacją. Starzejący się Logan mieszka na pustkowiu gdzieś za meksykańską granicą. Z pomocą innego mutanta, Calibana, opiekuje się 90-letnim, cierpiącym na demencję profesorem Xavierem. W ich życiu niespodziewanie pojawi się jedenastoletnia Laura, mutantka sklonowana z tkanek Wolverine'a i podobnie jak on obdarzona mocą gojenia ran oraz pazurami pokrytymi niezniszczalnym metalem adamantium. Tropem dziewczynki podążają najemnicy z organizacji Transigen, odpowiedzialnej za doświadczenia na mutantach. Dla Laury, Wolverine'a i Xaviera zaczyna się walka o życie i długa podróż do tajemniczego Edenu, miejsca na północy Stanów, gdzie zbierają się mutanci, którzy ocaleli.

Reklama

Niemal każdy film superbohaterski musi udowadniać, że może więcej, mocniej, szybciej. Że można upchnąć na ekranie dodatkowe postaci, tonę autoreferencyjnych grepsów, jeszcze jeden gigantyczny pojedynek każdego z każdym. Reżyser James Mangold dowodzi, że można inaczej. Już jego "Wolverine" (2013) był krokiem w dobrym kierunku, "Logan" idzie jeszcze dalej. To kino dzikie, brutalne, ale jednocześnie inteligentne i zrealizowane z empatią wobec bohaterów. Trudno go nawet nazwać filmem superbohaterskim: przypomina western połączony z kinem drogi, postapokaliptycznym moralitetem oraz przewrotną opowieścią o trudnych relacjach ojca i córki. Reżyser odwołuje się przy tym – także w warstwie wizualnej – do klasyki: zwłaszcza cytowanego dosłownie "Jeźdźca znikąd" oraz "Papierowego księżyca", w którym Ryan O’Neal ze swoją córką Tatum przemierzał pogrążone w kryzysie Stany Zjednoczone, choć inspiracji można szukać również w "Mad Maksie", "Leonie zawodowcu" i filmach z Clintem Eastwoodem. Mangolda bardziej interesuje posępny, duszny klimat niż akcja. Woli dialogi i mozolne budowanie charakterów niż spektakularne bijatyki, porzuca rozbuchane dekoracje, by przenieść się na niepokojące odludzia. Nie oznacza to nudy: w "Loganie" dzieje się sporo, długie momenty spokoju reżyser puentuje gwałtownymi wydarzeniami, ale nigdy nie są one celem samym w sobie.

Mangold potraktował komiksową materię podobnie jak Christopher Nolan w trylogii o Batmanie: swoją opowieść traktuje bardzo poważnie. Scenariusz "Logana" przesycony jest poczuciem klęski i beznadziei, a cierpki humor tej posępnej wizji wcale nie rozjaśnia. Bohaterowie nie są figurami z komiksowego panoptikum, lecz ludźmi z krwi i kości, pełnymi rozterek i wątpliwości, lęków i niemożliwych do spełnienia marzeń. Hugh Jackman w roli Wolverine’a zawsze był jednym z najjaśniejszych punktów filmów o X-Menach – nawet, gdy tak jak w "Apocalypse" pojawiał się na ekranie w jednej scenie – ale tym razem dał z siebie jeszcze więcej. Jego Logan jest sponiewieranym, sfrustrowanym alkoholikiem. Dorabia prowadząc limuzynę, robi nielegalne interesy, żeby zdobyć lekarstwa dla Xaviera i miotając przekleństwa przyjmuje od życia kolejne ciosy, świadomy, że teraz nawet walka z ludźmi – nie mówiąc o potężniejszych wrogach – może okazać się wyzwaniem ponad jego możliwości. Wolverine traci siły, kolejne rany goją się coraz wolniej, adamantium, którym pokryte są jego kości, zatruwa jego organizm. Wciąż ma w sobie zwierzęcą furię, lecz rzadko daje jej dojść do głosu – dopiero walka o Laurę wyzwoli w nim ukrytą wściekłość. Jackman tę mieszaninę gniewu i rezygnacji ogrywa doskonale, buduje rolę z nerwowych gestów i spojrzeń, nie ukrywa zmęczenia i oznak starości, a przecież wciąż pokazuje, że grany przez niego bohater jest – lub raczej kiedyś był – jednym z najniebezpieczniejszych ludzi na ziemi. Widać też, jak wiele zyskał jako aktor przez kilkanaście lat grania Wolverine’a: mógłby być już porządnie znużony, ale za każdym razem – zwłaszcza jeśli pozwala na to scenariusz – wymyśla się w tej roli od nowa. Zapowiada zresztą, że to jego ostatni występ w filmach o X-Menach. Jeśli dotrzyma słowa, to "Logan" jest jego godnym pożegnaniem z serią o mutantach.

"Logan: Wolverine", USA 2017, reżyseria: James Mangold, dystrybucja: Imperial Cinepix, czas: 137 minut, w kinach od 3 marca