Olga Hepnarova była ostatnią kobietą w Czechosłowacji skazaną na karę śmierci. 10 lipca 1973 r. wjechała wynajętą ciężarówką w grupę ludzi na przystanku tramwajowym w Pradze, zabijając 8 osób i raniąc kolejnych 12.

Dwudziestolatka, która sama o sobie mówiła Pruegelknabe (niem.) albo otloukanek (czes.) - chłopiec do bicia, popychadło, odrzutek - miała uprawnienia zawodowego kierowcy. Pierwszej próby samobójczej dokonała jeszcze jako nastolatka. Była lesbijką i, przez pewien czas, pacjentką szpitala psychiatrycznego. Była odosobniona, traktowała ludzi z wyższością i "starała się być szczęśliwa w samotności". W stojących na przystanku ludzi wjechała celowo. Nie uciekała przed milicją i nie broniła się na procesie - przyznała, że jej celem było zabicie jak największej liczby osób.

Reklama

Przed zdarzeniem wysłała list do redakcji dwóch czechosłowackich gazet, w których tłumaczyła swoją motywację. "Dziś z pełną prędkością wjadę w tłum ludzi. Dlaczego to robię? Żeby zrozumieli, że istnieje kres bezsilności jednostki. (...) Odkąd sięgam pamięcią, jestem samotna. Popadam w rozpacz, wynikiem są ucieczki. Tysiące razy byłam linczowana (...). Jestem kaleką seksualną. (...) Jestem człowiekiem zniszczonym przez ludzi. Mam wybór - zabić siebie albo innych. Wybieram zemstę. Ja, Olga Hepnarova, ofiara waszego bestialstwa, skazuję was na śmierć przez przejechanie i oświadczam, że tych x ofiar to i tak za mało na moje życie" - napisała.

Trwa ładowanie wpisu

Odtwórczyni głównej roli, Michalina Olszańska, trafiła na plan z castingu. "Znaleźliśmy Michalinę na ostatnią chwilę. Kiedy ją zobaczyliśmy, w zasadzie od razu wiedzieliśmy, że to ona zagra Olgę. Szukaliśmy dziewczyny dzikiej i kruchej zarazem. Michalina bardzo dobrze zrozumiała tę postać, starała się na nią spojrzeć z wielu stron" - powiedział Tomas Weinreb, jeden ze scenarzystów, reżyserów i współproducentów filmu - obok Petra Kazdy.

Reklama

Scenariusz do filmu powstał na podstawie książki Romana Cilka pod tym samym tytułem (wyd. Afera). Jednak, jak zastrzegł Weinreb, tekst reportażu nie został zrealizowany przez filmowców bezpośrednio. "Nie czerpaliśmy wprost z książki. To było dla nas jedno ze źródeł informacji. Prócz tego rozmawialiśmy z ludźmi, którzy znali Olgę, i przeczytaliśmy około tysiąca stron akt sądowych. Chcieliśmy zrobić swój film, a nie inscenizację książki" - powiedział. "Wydaje mi się, że nasz film - mniej dokumentalny, bardziej fabularny - znacząco różni się od książki. W tych dwóch dziełach świat jest zupełnie inaczej przedstawiony. Reportaż Cilka jest zbiorem wywiadów, informacji, a nasz film jest raczej linearny" - dodał.

Weinreb podkreślił także, że zamierzeniem twórców było, by "Ja, Olga Hepnarova" był filmem wiarygodnym historycznie. "Przedstawiamy czas po 1968 r., kiedy ludzie byli nieufni i okrutni. Warunki społeczne, środowisko - wszystko to sprawiało, że nie żyło się dobrze. Nie chcieliśmy tego upolitycznić, a tylko pokazać historię kobiety, która w jakiś sposób była ofiarą swoich czasów" - powiedział.

Reklama

Film powstał w koprodukcji polsko-czesko-słowackiej. Był prezentowany w sekcji Panorama podczas zeszłorocznego, 66. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie (Berlinale), gdzie - jak przypomniała Grażyna Torbicka na premierze filmu - został "znakomicie przyjęty". Obraz jest nominowany do Nagród Czeskich Krytyków Filmowych w sześciu kategoriach: najlepszy film, reżyseria, scenariusz oraz najlepsza aktorka, osiągnięcie audiowizualne i objawienie roku.

"Ja, Olga Hepnarova" wejdzie na ekrany kin w piątek, 13 stycznia.