Dawno nie było imprezy, na której nazwiska reżyserów filmów z konkursu głównego wywoływałyby taką euforię. W wyścigu po Złotą Palmę zmierzą się wyłącznie znani i lubiani. Żadnych niespodzianek, żadnego dopuszczania nowych twórców do stołu. O najważniejszy laur powalczą ze sobą jeden młody zdolny, czyli Xavier Dolan (27), złote dziecko z Kanady i całe grono starych wyg – choćby: Jim Jarmusch (63), Pedro Almodóvar (66), Paul Verhoeven (77) czy Ken Loach (80).

Reklama

Ten ostatni zapowiadał zresztą, że po kamerę więcej nie sięgnie, ale słowa nie dotrzymał. W "I, Daniel Blake" powraca do swojego ulubionego tematu – brytyjskich robotników i stojących przed nimi wyzwań. Jego karnawał klasy robotniczej doczekał się już wielu nominacji do statuetki, ale 80-letni dziś Loach sięgnął po nią tylko raz, równo dziesięć lat temu za film "Wiatr buszujący w jęczmieniu". Czy czeka nas powtórka z rozrywki? Raczej nie, bo ostatnie dokonania Brytyjczyka pozostawiają wiele do życzenia.

Do Cannes kwalifikuje się on na podobnej zasadzie jak Woody Allen, czyli za nazwisko. Nowojorczyk tym razem otworzy festiwal swoim "Café Society", w którym z ukochanego Manhattanu przeniesie się do Los Angeles. Zmiana lokacji na Miasto Aniołów rewolucji w twórczości 81-letniego reżysera nie przyniesie. Chociaż apetyt na film rozbudza obsada. Grają: Jesse Eisenberg, Steve Carell i Kristen Stewart. Ta ostatnio ma dziś złoty czas. W Cannes zobaczymy ją także w "Personal Shopper" Oliviera Assayasa (61), z którym współpracowała już przy okazji "Sils Maria". A w zapowiedziach dystrybutorów już czekają nowe obrazy Anga Lee czy Jamesa Woodsa, w których gwiazda "Sagi: Zmierzch" wystąpiła.

Reklama
Reklama

Przykład Woodsa jako aktora, który sięga po kamerę, nie jest dziś niczym osobliwym. W Cannes poza konkursem zobaczymy też nowy film Jodie Foster (53) "Zakładnik z Wall Street", w którym oscarowe – ponoć – kreacje stworzyli George Clooney i Julia Roberts. Natomiast w konkursie znalazł się "The Last Face" Seana Penna (55), który niczym Woody Allen kręci ostatnio film za filmem.

Amerykanie tak już chyba mają, bo w Cannes aż dwa nowe dokonania pokaże Jim Jarmusch – w konkursie wystartuje "Paterson" z Adamem Driverem, a specjalną projekcję o północy będzie miał "Gimme Danger", dokument muzyczny o Iggym Popie. 69-letnia ikona glam rocka zjawi się na tej fecie dinozaurów osobiście, bo wiekowi twórcy dostali w tym roku festiwal na wyłączność. Niejeden z nich pewnie głośno zaryczy, ale czy ten ryk jest w stanie wzbudzić jeszcze wśród canneńskiej publiczności jakiekolwiek emocje?