Pod koniec lat 50. intelektualna Europa zaczytywała się w stworzonych przez Rolanda Barthesa "Mitologiach". W zbiorze krótkich felietonów francuski filozof poddawał naukowej analizie elementy kultury popularnej wpływające na kształt ówczesnej codzienności. Gdyby pokusić się o podobną refleksję w odniesieniu do naszych czasów, oprócz kawy ze Starbucksa czy dżinsów z Zary z pewnością należałoby wziąć pod uwagę także kino Xaviera Dolana. Filmy Kanadyjczyka, który zadebiutował jako reżyser w skandalicznie młodym wieku 19 lat, zdobyły ogromną popularność, ale wciąż stanowią także przedmiot zażartego sporu. Zwolennicy widzą w Dolanie cudowne dziecko światowego kina. Przeciwnicy uznają go raczej za hochsztaplera i mesjasza subkultury hipsterów. Prawda, jak zwykle, zdaje się leżeć pośrodku.

Reklama

Tajemnica sukcesu młodego reżysera wydaje się tkwić w łatwości, z jaką łączy status "głosu pokolenia" i autobiograficzną szczerość. Sensacyjnie przyjęty na festiwalu w Cannes debiut Dolana – "Zabiłem moją matkę" – stanowi rozliczenie reżysera z trudnościami własnego dojrzewania. Główny bohater – obdarzony artystycznymi zdolnościami i świadomy własnego homoseksualizmu nastolatek – pozostaje rozdarty między pragnieniem niezależności a potrzebą matczynego wsparcia i zrozumienia. Osobiste doświadczenia reżysera manifestują duży ładunek uniwersalności, a przy okazji odwołują się do oczywistych dla młodej widowni kodów wizualnych. Świadomie przeestetyzowane "Zabiłem..." stanowi jednocześnie projekcję wybujałej wrażliwości dorastającego chłopca i wychowanego na reklamach oraz teledyskach konsumenta kultury masowej. Doskonałe wyczucie otaczającej rzeczywistości łączy się ponadto u Dolana z twórczym podejściem do motywów eksploatowanych przez kinową klasykę. W warstwie fabularnej "Zabiłem moją matkę" to przecież nic innego jak pomysłowa wariacja na temat Truffautowskich "Czterystu batów".

Współistnienie talentu do obserwacji i fascynacji stylem retro zadecydowało również o sukcesie "Wyśnionych miłości". Środkowy film w dorobku reżysera nie bez racji bywa uważany za największe z jego osiągnięć. Przenikliwa analiza kruchego i niestabilnego charakteru współczesnych związków międzyludzkich odbywa się u Dolana w rytm odkrytego na nowo szlagieru Dalidy. Pulsujące emocjami "Wyśnione miłości" potrafią uchwycić na ekranie sedno miłosnego afektu jako siły gwałtownej, ekstatycznej, ale mającej w sobie również spory ładunek destrukcji.

We wszystkich dotychczasowych filmach reżysera dochodzi również do głosu kwestia refleksji nad tożsamością. Bohaterowie Dolana pozostają świadomi własnych odmienności i próbują pokonać ograniczenia narzucane im przy tej okazji przez społeczeństwo. W najnowszym obrazie "Na zawsze Laurence" tytułowy bohater w dniu swych 30. urodzin uświadamia sobie, że przez całe dotychczasowe życie był więźniem swojej płci. Od tej pory Laurence dąży do rozwiązania swoich problemów z niespotykaną dotąd w świecie Dolana determinacją. Ciężar podjętej tematyki wespół z zastosowanym rozmachem czyni z "Laurence'a" zdecydowanie najbardziej ambitne zamierzenie w dotychczasowej karierze reżysera. Po raz pierwszy Dolan zdecydował się także opowiedzieć o rzeczywistości, której nie udało mu się doświadczyć bezpośrednio, i przeniósł akcję swojego filmu do początku lat 90. Podjęta przez reżysera decyzja – tak jak poruszana przez niego tematyka – wskazuje na silne podobieństwo "Laurence'a" do wczesnych filmów Pedro Almodóvara.

Reklama

Nie wszyscy pozostają jednak zdania, że Kanadyjczykowi udało się osiągnąć klasę hiszpańskiego mistrza. Przy okazji niemal trzygodzinnego "Laurence'a" powracają odwieczne w kontekście Xaviera Dolana pytania o granice między talentem a megalomanią, wizjonerstwem a kiczem. Nawet jeśli owe wątpliwości pozostają trudne do rozstrzygnięcia, Kanadyjczykowi wciąż warto jednak przyglądać się z zainteresowaniem. Kierowane wobec filmów Dolana pretensje o powierzchowność spostrzeżeń i prymat stylu nad intelektualną refleksją pokrywają się przecież z zarzutami formułowanymi pod adresem większości rówieśników reżysera. Niezależnie od skali swoich umiejętności reżyser wciąż pozostaje najbardziej wiarygodnym kronikarzem własnej generacji.