Wade Wilson (Ryan Reynolds) jest najemnikiem, który za pieniądze rozwiązuje problemy innych. Pewnego dnia spotyka seksowną Vanessę (Morena Baccarin). Ponieważ jedno jest bardziej pokręcone niż drugie, żyją sobie sielsko i anielsko, aż pewnego dnia okazuje się, że mężczyzna ma raka. W akcie desperacji postanawia poddać się eksperymentowi z mutacją genów. Niestety, choć staje się niezniszczalny, są też skutki uboczne. Jako antybohater Deadpool postanawia odnaleźć człowieka, który zniszczył mu życie.

Reklama

"Deadool" jest filmem innym niż wszystkie komiksowe produkcje. Głównie w kwestii formy. Począwszy od zabawnej czołówki przez fakt, że główna postać (Wade podkreśla, że nie jest bohaterem) czasem zwraca się do widza bezpośrednio i przez potężną dawkę popkulturowych odniesień najczęściej z przekąsem (biedny David Beckham) po figlarne napisy końcowe.

Przekleństwa i żarty z genitaliami w roli głównej to nic nowego, ale już (auto)ironia to rzadkość w mainstreamowych filmach. A jak dodamy do tego sarkazm i barwne niczym tęcza tryskająca z rogu jednorożca porównania, okaże się, że mamy do czynienia z najlepszymi dialogami wśród marvelowskich dzieł.

Reklama

Właśnie to świeże podejście, to specyficzne poczucie humoru to główne atuty obrazu, bo cała reszta to jedna wielka rozpierducha, trochę romantycznych scen z Moreną Baccarin i kilka fajnych piosenek w tle. Szybki, teledyskowy montaż, sympatyczne wątki poboczne (taksówkarz) i jednak duży urok Deadpoola sprawiają, że seans z nim to po prostu frajda.

Media