To, co najlepsze na DVD, czyli letni remanent filmowy
1 Spisana przez Salomona Northupa historia jego trwającej dwanaście lat niewoli na plantacjach na amerykańskim Południu - wydana także i u nas po przeszło stu latach od swojej premiery - była zadziwiająco stonowaną, pełną wyrozumienia i łagodności opowieścią o człowieku niezłomnym, pragnącym nie zemsty, ale spokoju. Steve McQueen wyciągnął z autobiograficznej powieści-dziennika Northupa kawałki co bardziej dramatyczne, efektowne, żeby nie rzec hollywoodzkie. Czy wyszło to jego dziełu na dobre? Decyzja z czysto filmowego punktu widzenia wydaje się słuszna, choć nie brak w "Zniewolonym" epatowania gatunkową kliszą, co zubaża wydźwięk oryginalnej opowieści Northupa. Tak czy inaczej dzieło McQueena okazuje się kawałem nie byle jakiego filmu, grającego widzowi na emocjach w nieprostacki sposób. To również istny konglomerat popkulturowych wyobrażeń na temat koszmaru niewolnictwa, wnoszący do tematu może i niewiele nowego, ale niezmiennie poruszający, podparty znakomitymi kreacjami aktorskimi
Media
2 Kluczowe wydarzenia współczesnej historii Stanów Zjednoczonych z punktu widzenia czarnoskórego kamerdynera przez kilka dekad pracującego w Białym Domu. Od trudnej walki o równouprawnienie Afroamerykanów po sukces, jakim był wybór Baracka Obamy na prezydenta. Film Lee Danielsa to kino szlachetne, lecz w swojej szlachetności nieco naiwne, plakatowe, upraszczające rzeczywistość, a większość opisywanych wydarzeń siłą rzeczy traktujące pobieżnie. A jednak to wciągające widowisko: zrealizowane z rozmachem, empatią, dbałością o detale. No i przede wszystkim autentycznie wzruszające, głównie dzięki fenomenalnej głównej roli Foresta Whitakera, który swojemu bohaterowi – raczej biernemu obserwatorowi niż uczestnikowi historycznych wydarzeń – nadaje prawdziwie tragiczny rys
Kino Świat / ANNE MARIE FOX
3 "Kraina lodu" ochłody w upalne letnie dni nie przyniesie, choć słońca tu jak na lekarstwo, a śnieg pada bez końca. Nic dziwnego, bo to przecież klasyczna rozgrzewająca serce Disnejowska baśń, do tego z oscarową piosenką, która do dziś wybrzmiewa regularnie w niejednym domu. Ba, co bardziej wrażliwe (i drażliwe) panie z różnych stron świata zagroziły nawet swoim mężom, którzy filmu nie docenili, rozwodami. Coś w tym jest. "Kraina lodu" okazała się najlepiej zarabiającą animacją w historii kina i piątym najbardziej dochodowym pełnym metrażem w ogóle, co jest osiągnięciem niebywałym, a do tego zasłużonym. Co prawda film to chwilami nierówny pod względem fabularnym, jak i muzycznym, ale ma fragmenty iście magiczne, po zobaczeniu których globalna fascynacja produkcją Disneya przestaje dziwić. Jasne, to kolejna opowieść o odnajdywaniu wewnętrznej siły, poszukiwaniu samego siebie, potrzebie akceptacji i kontaktu z drugim człowiekiem, ale podobne historie chyba nigdy nam się nie znudzą
© Disney Enterprises, Inc. All Rights Reserved / Disney
4 Paolo i Vittorio Taviani, nestorzy włoskiego kina, wciąż są w doskonałej formie. Nagrodzony Złotym Niedźwiedziem w Berlinie "Cezar musi umrzeć" nie ma może siły i ciężaru ich największych arcydzieł, ale to dzieło warte najwyższej uwagi. Bardziej zresztą przypomina eksperyment z pogranicza filmu, teatru i nauk socjologicznych: bracia Taviani nakręcili go bowiem w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Osadzonych tam przestępców zaprosili do zagrania w szekspirowskim "Juliuszu Cezarze". Spektakl dał więźniom szansę nie tylko na spotkanie z wielką sztuką, ale przede wszystkim na refleksję na temat zbrodni i moralności, winy i kary. Prawda miesza się z fikcją, fabuła z dokumentem, a niemal cała przestrzeń więzienia staje się teatralną sceną
Media
5 Biograficzna czarna komedia Martina Scorsesego otrzymała pięć nominacji do Oscara, nie zdobyła jednak żadnej statuetki. Niesłusznie. Być może jest to rzecz zbyt kontrowersyjna, zbyt odważna, trudno orzec. Bo faktycznie z dyskomfortem ogląda się ekscesy Jordana Belforta – postać autentyczna – zwyczajnego naciągacza i manipulanta bez empatii, reprezentującego sobą skrajnie wyrachowanie i moralne dno. To z jego bałwochwalczych ust wysłuchujemy tej historii, on sam – z twarzą Leonarda DiCaprio – mówi o swoim wzlocie i upadku. Boleśnie trafny, satyryczny i kąśliwy "Wilk z Wall Street" znakomicie dopełnia nieformalną trylogię Scorsesego zapoczątkowaną "Chłopcami z ferajny" i kontynuowaną "Kasynem", a ostatnie ujęcie filmu zapewne przejdzie do historii kina
Media
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję