Zawsze stał z boku. Metrykalnie i ideowo należał do pokolenia szkoły polskiej, ale z narodową historią i uwikłaniem w romantyczny paradygmat mierzył się inaczej niż Munk, Has, Konwicki, Wajda czy Kutz. Stanisław Różewicz posługiwał się innym językiem – był w kontrze do antybohaterskiej ofensywy, nie demitologizował, nie oceniał szalonych powstańczych zrywów i decyzji o walce bez szans na fizyczne zwycięstwo. Jego "Wolne miasto" (1958) jest nie apoteozą heroizmu obrońców Poczty Gdańskiej, lecz paradokumentalną opowieścią o walce o honor, godność i ocalenie człowieczeństwa, którą w sytuacji zagrożenia podejmują zwykli ludzie – bez górnolotnych frazesów i bogoojczyźnianej retoryki.
"Westerplatte" (1967) nie gloryfikuje wysiłku garstki żołnierzy powstrzymujących silniejsze oddziały niemieckie, lecz opowiada o obowiązku i odpowiedzialności – wobec współpracowników, podwładnych, rodaków, ojczyzny. Major Sucharski poddaje garnizon po wyczerpaniu możliwości sensownego kontynuowania obrony – nie chce drugiej Somosierry.
Zdobywał nagrody na międzynarodowych festiwalach – m.in. Złotego Lwa w Wenecji i nagrodę FIPRESCI w Cannes za "Świadectwo urodzenia" (1961), Srebrną Muszlę w San Sebastian za "Drzwi w murze", medale za "Westerplatte" i "Kobietę w kapeluszu" w Moskwie – ale nie zapisał się w powszechnej świadomości. Do dziś bywa mylony ze starszym bratem, wybitnym poetą i dramaturgiem, notabene scenarzystą kilku jego filmów.
Zawsze podążał wbrew trendom i nie schlebiał gustom: politycznym, artystycznym, obyczajowym. Wypracował osobisty styl narracji, niespiesznej, powolnej, pełnej retrospekcji i poetyckich obrazów – projekcji marzeń, lęków i wspomnień bohaterów. W boksie Kina Polska znalazły się trzy tytuły charakterystyczne dla jego dojrzałej twórczości. Łączy je nie tylko forma, lecz także autotematyczna problematyka przenikania życia i sztuki, granic między fikcją a rzeczywistością oraz rozważania o byciu artystą.
Reklama
"Drzwi w murze" to mroczna historia mąk twórczych dramaturga asystującego przy wystawieniu swojej sztuki, który wikła się w romans z piękną kasjerką z banku, opiekującą się matką schizofreniczką (świetna Ryszarda Hanin).
Reklama
Problematykę dylematów ludzi teatru kontynuował w "Kobiecie w kapeluszu" (1984) na przykładzie tytułowej bohaterki, młodej aktorki, ponoszącej fiasko przy próbach wybicia się na niezależność, doznającej porażek w życiu zawodowym oraz osobistym.
"Anioł w szafie" (1987) to kolejna wiwisekcja kondycji artysty – dźwiękowca, który podczas pracy na planie filmowym słyszy tajemnicze głosy, skłaniające go do refleksji nad naturą twórczości i jego miejscem w świecie. Dwa ostatnie tytuły to także świadectwo beznadziei polskiej rzeczywistości lat 80. Bohaterowie są boleśnie rozdarci między marzeniami o twórczym spełnieniu a prozą życia codziennego, którym rządzą pozbawione skrupułów indywidua, gotowe popełniać łajdactwa dla kariery. Filmy Różewicza to melancholijne eseje, kino raczej wątpiące niż dające otuchę, bez naciąganego happy endu. Takie jak życie.
ARCYDZIEŁA POLSKIEGO KINA. STANISŁAW RÓŻEWICZ | dystrybucja: TiM Film Studio