W Polsce Leth był właściwie nieznany. Przynajmniej do czasu, gdy w 2003 roku Lars von Trier zrealizował "Pięć nieczystych zagrań". Za to w ojczyźnie jest reżyserem kultowym, co tym dziwniejsze, że twórczości Letha do mainstreamu nijak się nie da zaliczyć. Od początku realizował awangardowe dokumenty, etiudy, które dziś odesłalibyśmy na półkę z wideo-artem, nielinearne fabuły, w których minimum akcji nieść miało maksimum znaczeń. Poszukiwał estetycznego kodu na opisanie świata, człowieka i siebie samego. Mawiał skromnie, że układa w szeregi obrazy, a porządek układu jest dlań mniej istotny niż pojedynczy obraz.
Poza Skandynawią pozostałby więc znany nielicznemu gronu krytyków i bywalców festiwali, gdyby jako swojego mistrza i mentora nie wskazał go Lars von Trier i nie wyzwał na swoisty pojedynek w "Pięciu nieczystych zagraniach". Postawił przed nim zadanie, by na jego regułach zrealizował pięć nowych wersji swego najsłynniejszego filmu – "Człowieka idealnego" z 1967 roku. W tamtym filmie Leth jak w laboratorium wprawiał w ruch mężczyznę i kobietę. Obserwował ich, podglądał w zaimprowizowanych sytuacjach, po czym wstawiał ujęcie jakiegoś szczegółu anatomicznego – ucha, ust, kolana. Po latach, naginając się do warunków von Triera, realizuje wariacje tej samej sytuacji: w Hawanie demaskuje macho, w Bombaju sam siebie wystawia na próbę, jedząc kawior w dzielnicy nędzy, potem robi wersję autorską, animowaną i na koniec tylko podkłada głos pod wersję von Triera.
Dzięki "Pięciu nieczystym zagraniom" von Trier wydobył Letha z niepamięci i spowodował, że świat chciał poznać także inne jego dzieła. Bardzo ciekawe są jego dokumenty sportowe: "Niedziela w piekle" (1977) dokumentująca nieludzki wysiłek kolarzy uczestniczących w jednym z najtrudniejszych klasycznych wyścigów na świecie Paryż – Roubaix oraz "Pelota" (1989), odkrywająca tajniki starej baskijskiej gry w piłkę.
Znakomite są też relacje z podróży Letha, zwłaszcza "66 obrazów z Ameryki" (1981) zmontowanych ze statycznych zdjęć utrwalających obce krajobrazy i ekscentrycznych ludzi. Tych anonimowych i tych bardziej znanych jak Andy Warhol, który je przed kamerą hamburgera. Inne są "Notatki z Chin" (1986) z podróży pociągiem, usiłujące złożyć przeciwieństwa Państwa Środka w spójną mozaikę, a jeszcze inne "Haiti" (1996) dość banalnie rozrysowujące kontrasty kraju, w którym Leth ma dom. Wreszcie próbka dokumentów kreacyjnych, wśród których obok znakomitego "Człowieka idealnego" czy ciekawej impresji o różnicach w męskiej i kobiecej uczuciowości "Notatki o miłości" (1989) z Janem Nowickim w jednej z głównych ról trafiają się rzeczy irytujące, manieryczne, skoncentrowane na osobistych frustracjach i obsesjach autora.
Reklama
Także erotycznych, bo Leth ciągle powraca do własnych fantazji seksualnych. Uczynił to wprost w swoim najnowszym filmie "Męski erotyk" (2010), w którym widok nagich kobiet wywołuje seksualne wspomnienia i stanowi pretekst do snucia rozważań o męskiej i kobiecej zmysłowości i, co tu dużo mówić, starczej chuci. Odważne to, szczere i jak zawsze u Letha bezkompromisowe. Może najdobitniej ujawnia największą siłę jego filmów brak litości dla świata i siebie samego. To dlatego nawet najbardziej denerwujące jego dzieła i tak potrafią poruszyć.
Reklama
ŚWIAT WEDŁUG JORGENA LETHA | dystrybucja: Against Gravity