Przede wszystkim cieszę się, że Polakom udało się nakręcić film o wojnie w duchu "Szeregowca Ryana" Spielberga. Nasi dziadkowie długo opowiadali ucukrowaną bajkę o powstaniu: byli chłopcy malowani i sanitariuszki "morowe panny", wszyscy szli z moralnego obowiązku, z miłości do ojczyzny. Czy się bali? Czy powstanie zniszczyło im życie? Czy do dziś budzą się zlani potem, gdy śnią im się koszmary? Nikt nie pytał.

Reklama

Jan Komasa, nie uderzając w martyrologiczną nutę, pokazuje krwawy mechanizm wojny, na który młodzi poborowi nabierają się od tysiącleci. Najpierw jest młodzieńcza brawura, potem sadyzm starszych rangą, im sytuacja bardziej napięta, tym większy, a potem spirala śmierci i strachu. Ci, którzy przeżyją, nie otrząsną się z tego nigdy.

Miasto 44 | reżyseria: Jan Komasa | dystrybucja: Kino Świat