Zaczyna się dość klasycznie: oto bohaterowi Seagala znowu w życiu nie wyszło. Nawalił w Afganistanie, pozwalając na śmierć niewinnej dziewczynki. To nie koniec oklepanych i sentymentalnych motywów. Winę – jak to w takich filmach bywa – można będzie odkupić, kiedy, ni stąd, ni zowąd, zostanie uprowadzona małoletnia sąsiadka.

Reklama

Jednak zamiast przejmującego dramatu o próbie odbicia bezbronnego dziecka przez zdeterminowanego mężczyznę z wyrzutami sumienia dostajemy tani film kopany z konfliktem chińskiej i rosyjskiej mafii jako tematem przewodnim. Jeśli twórcy komunikują nam w ten sposób, że nie musimy się obawiać wrzenia na geopolitycznej mapie świata, bo herosi pokroju Stevena Seagala nas ocalą (aktor naparza się co 5 minut, ale na jego twarzy nie ma ani kropli potu!), to chyba właśnie znak, że powinniśmy zacząć się bać.

W IMIĘ ZASAD | reżyseria: Keoni Waxman | dystrybucja: Monolith