Porażka finansowa "Jeźdźca znikąd" była dotkliwa i Disney umoczył około 150 mln dol. Zysk ze sprzedaży płyt tej finansowej dziury nie zalepi, ale może chociaż uda się w jakimś stopniu zrehabilitować sam film wskrzeszający ikoniczną dla amerykańskiej popkultury postać Johna Reida. Tytułowy jeździec wychodzi cało z zasadzki urządzonej przez panoszący się w okolicy gang obwiesiów, w której ginie jednak jego brat. John zakłada czarną maskę i na białym rumaku rusza pomścić zastrzelonego zdradziecko bohatera Dzikiego Zachodu. I choć oryginalny tytuł mówi, że powracający zza grobu stróż prawa to samotnik, na każdym kroku towarzyszy mu Indianin Tonto.

Reklama

Sama vis comica duetu Armie Hammer i Johnny Depp powinna starczyć za rekomendację do obejrzenia "Jeźdźca znikąd", ale przez te dwie i pół godziny seansu dzieje się sporo – od iście westernowych strzelanin do slapstikowych wygibasów, a wszystko przetkane nawiązaniami do Sergia Leone, Johna Forda i Bustera Keatona. Nie jest to propozycja dla najmłodszych – zaskoczyć może poziom brutalności, szczególnie jak na produkcję Disneya, bo trup ściele się gęsto, choć pełne przemocy pojedynki zrównoważone są humorem.

Dodatkowo na płycie Blu-ray znajduje się materiał z planu, kilka słów o samym Jeźdźcu i standardowo sceny niewykorzystane plus wpadki, dzięki którym można przedłużyć sobie posiedzenie przed ekranem.

JEŹDZIEC ZNIKĄD | reżyseria: Gore Verbinski | dystrybucja: Disney