"Notorious"
USA 2009; Reżyseria: George Tillman Jr; Obsada: Jamal Woolard, Angela Bassett, Derek Luke; Dystrybucja: Imperial-Cinepix; Czas: 123 min; Premiera: 23 października; Ocena 2/6


Wojtek Kałużyński, krytyk filmowy "Dziennika Gazety Prawnej", o filmie:

Losy Wallace’a (w tej roli raper Jamal Woolard) są na swój sposób emblematyczne, mogłyby być pokoleniowym i środowiskowym archetypem. Wychowywany przez samotną matkę (Angela Bassett), jest prymusem w katolickiej szkole. Tyle, że pragnie być taki, jak jego twardzi koledzy z brooklyńskich blokowisk. Rzuca szkołę, trafia na ulicę, diluje crack, zarabia, z czasem coraz więcej, a w wolnych chwilach rapuje sprawdzając się w ulicznych bitwach na rymy. W wieku 17 lat trafia do więzienia. Wychodzi i zaczyna gangsterskie doświadczenia przekuwać w teksty swoich pierwszych kawałków.

Bardzo szybko zaczynają się jego losy układać w aż nazbyt filmową sztampową historię czarnego chłopaka z nizin osiągającego szczyty sławy. W tle zaś artystyczne kompromisy, patos męskiej przyjaźni, trywialne miłosne podboje, zdrady, romanse i portrety innych wielkich hip-hopu: 2Paca Shakura, Puffa Daddy’ego, Lil’ Kim, czy Faith Evans.

Solidnie wyreżyserowana, ale banalna to historia wzlotu i upadku, rozmieniająca biografię człowieka z krwi i kości na laurkę z dorobioną legendą ofiary nieporozumienia i wojny między raperami z gangsterską przeszłością. Pomniczek gloryfikujący zbuntowanego artystę ulicy, a wszelkie winy rozgrzeszający trudnym dzieciństwem, presją środowiska i zagubieniem w nieznanym świecie. Scenograficznie też rozegrana jest ta opowieść kliszowo celebrując jazdę obowiązkową hip-hopowych teledysków: wymachujących giwerami Murzynów ze złotymi łańcuchami, otoczonych półnagimi, wijącymi się seksownymi panienkami.

Bronią tego pomnika aktorzy. Woolard balansujący między dziecinną niewinnością, a bezmyślnym okrucieństwem jest znakomity, Bassett w roli tragicznej matki wręcz wzorcowa, a i drugi plan potrafi błysnąć talentami. Była szansa, by hip-hopowe legendy zderzyć z rzeczywistością albo chociaż jakąś jej wersją. Niestety ta jest tutaj wyłącznie pozorowana, niewolniczo podporządkowana ikonografii, mitologii, raperskiemu sznytowi, a w dodatku patetycznie gloryfikująca do bólu banalne stereotypy.








p

Reklama