Laureaci Oscarów i Złotych Palm, Australijka Jane Campion („Fortepian”) i Francis Ford Coppola („Ojciec chrzestny”, „Czas Apokalipsy”), zaprezentowali się w Cannes bardzo średnio. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ich filmy są tu przedmiotem sporów krytyków tylko ze względu na ich wcześniejszy dorobek.

Reklama

Na pytanie: „Jak podobał Ci się film Coppoli?”, turecka dziennikarka, członkini jury FIPRESCI, odpowiedziała dyplomatycznie: „Chyba już wrócił do równowagi psychicznej, w którą wielu wątpiło po „Młodości stulatka”." Inne głosy były dużo ostrzejsze, niektórzy nazwali nawet jego pokazywane w sekcji Director’s Fortnight „Tetro” telenowelą. Wszyscy są zgodni, że obraz jest pięknie sfotografowany i wizualnie przemyślany, wątpliwości budzi fabuła. Sam Coppola zwierzył się dziennikarzom, że w opowiadanej w „Tetro” historii zapisał własne losy: odcięcie brata od rodziny, gdy obaj byli jeszcze chłopcami. Wybitnemu reżyserowi, gdy o tym opowiadał, łamał się głos. Oglądając film trudno było podzielić to wzruszenie...

p

Jane Campion, której film "Bright Star" startuje w głównym konkursie, nie spisała się dużo lepiej. Trudno powiedzieć, czym jest jej opowieść o miłości angielskiego poety romantycznego Johna Keatsa (w tej roli Ben Whishaw) do Fanny Brawne (Abbie Cornish). Ani to melodramat, ani biografia zmarłego w wieku 25 lat twórcy. Oglądamy rozbudowaną notę biograficzną, prowadzoną bez pomysłu, jak pokazać kogoś szarpiącego się ze swoim uczuciem i przeżywającego męki twórcze.

Reklama

Najdramatyczniejszy w filmie jest napis końcowy: dowiadujemy się oto, jak bardzo Keats był nieszczęśliwy, a uczucie żywione do Fanny piękne... Wydawałoby się, że taka feministka jak Campion powinna umieć lepiej skonstruować postać obiektu uczucia poety – inteligentną, wyzwoloną młodą kobietę, łamiącą zasady czasów, w których żyła. Tymczasem Fanny Brawne przypomina tu pilną, nieco butną uczennicę, która, gdy tylko ukochany oddali się od niej na dwa kroki, usycha z tęsknoty i chcę się zabić...

Pozostaje nam teraz liczyć, że słabe propozycje mistrzów to tylko kiepska rozgrzewka, a gdy festiwal już się rozpędzi, dostaniemy arcydzieła.