Bohaterowie serialu - czterej niezbyt rozgarnięci i źle wychowani ośmiolatkowie - szybko zrobili wielką karierę. Z niszowej stacji szybko trafili do międzynarodowej telewizji Comedy Central oraz MTV. Podbili internet i rynek DVD. Ich przygody zostały sprzedane do stacji telewizyjnych w kilku krajach europejskich oraz Meksyku. Ich powiedzonka weszły na stałe do języka potocznego, a komórki zamiast dzwonków mówią głosem Czesia. W sklepach można kupić komiks "Włatcy Móch", kubki z wizerunkiem bohaterów oraz zeszyty, piórniki, długopisy i pluszowe figurki z serialu.

Reklama

Do tego bohaterowie "Włatców Móch" to nie nihiliści pozbawieni celów życiowych. Maślana zamierza zostać prezesem Banku Światowego i dzięki temu wywierać naciski na rządy oraz przejąć władzę nad światem. Anusiak chce osiągnąć ten sam cel, zakładając wpływowy związek zawodowy. Konieczko planuje być szefem Fundacji Nobel, gdzie skupi największych naukowców świata. Skonstruują oni broń, której każdy się będzie bał. Czesiu, który jest zielonkawy, bo nie żyje (zginął razem z rodzicami w wypadku samochodowym), marzy, by zostać piosenkarzem. Wszyscy spotykają się w szkole na lekcjach Pani Frał, która żarliwie nienawidzi swoich uczniów. Czasem mogą jednak liczyć na wsparcie Higienistki - która śpiewa bluesa, gra na gitarze i nałogowo pali trawkę.

Pani Frał (do Konieczki): Z drogi, małpi ryju!

Skąd ich sukces? "Przypuszczałem, że odzew się pojawi, ale o tym, co się wydarzyło, nawet nie marzyłem" - twierdzi reżyser i scenarzysta Bartek Kędzierski, którego głosem mówi Czesio. Więcej wiary miał producent Paweł Pewny. Przed premierą pierwszego odcinka deklarował, że chce "reanimować animację w Polsce". Wtedy wydawało się, że to zapowiedź na wyrost. Dzisiaj jest jasne, że wiedział, co mówi: w Polsce można zrealizować fantastycznie popularny serial animowany. Do tego na własnych warunkach.

Reklama

Choć oczywiście twórcy musieli stawić czoła kontrowersjom. Te pojawiły się niemal natychmiast. Popularność filmu wśród młodych widzów niepokoiła najbardziej konserwatywne środowiska. Jak pisał w "Naszym Dzienniku" ks. Aleksander Posacki: "Profaniczny kult czarnej mszy oraz klimat satanizmu obecne są w kultowej kreskówce <Włatcy Móch>. Roi się w niej od niespotykanych nigdzie w takiej kumulacji wulgaryzmów i bluźnierstw". Przeciwnikom serialu udało się nawet zorganizować pikietę pod siedzibą TV 4.

Bartek Kędzierski przyznaje, że bohaterowie w wieku szkolnym mogą nieco mylić, lecz serial bynajmniej nie jest skierowany do dzieci. Nie tylko z powodu wulgarnego języka, nawiązań do seksu i brutalnego obrazu świata. Dzieciom w wieku szkolnym może zaszkodzić także to, że w serialu pojawia się sporo błędów ortograficznych, którymi z dziką satysfakcją bawią się autorzy. Próbkę znajdziemy już w tytule.

To właśnie dlatego przez pewien czas w TV 4 pokazywano film w dwóch wersjach: w prime time ocenzurowaną, bez przekleństw, a o 23 pełną. Ale cenzurowanie przekleństw nie zmieniło wymowy całości. I mimo tych zabiegów to właśnie nastolatki znalazły w bohaterach serialu bratnie dusze. Trudno im się dziwić: jest wiele powodów, dla których "Włatcy Móch" mogą być atrakcyjni dla nastolatków. Najważniejszy z nich to sposób przedstawienia dorosłych i szkoły. Rodzice są tu praktycznie nieobecni (jeśli już się ich pokazuje, to zwykle bez twarzy), a szkołę ośmiesza się w każdym odcinku kilka razy na minutę. Powiedzmy wprost: dzieciaki z "Włatców Móch" nienawidzą zarówno rodziców, jak i anachronicznej, opresyjnej szkoły. Wprawdzie Kędzierski przyznaje, że inspirował się latami 80., gdy sam chodził do szkoły, ale najwyraźniej zbyt wiele się w tej materii nie zmieniło. Poza tym w niektórych odcinkach scenarzysta nawiązuje także do zupełnie współczesnych zjawisk z życia młodzieży szkolnej.

Reklama

"Dzisiejsze nastolatki to naprawdę zupełnie inne osoby niż myślą dorośli. Rozmawiają o seksie, klną tak jak wszyscy i nieobcy jest im mocny humor" - twierdzi Kędzierski. "<Włatcy Móch> bawią nastolatków, bo w takim wieku wszelkie dowcipy fizjologiczne, nawet z fekaliami, wydają się najśmieszniejsze na świecie" - mówi Jagoda Owczarek, psycholog i trener rozwoju. "Jeśli już nasze dziecko chce taki serial obejrzeć, warto jednak obejrzeć go razem z nim i dodać komentarz. Może być tak, że dziecko nie do końca będzie rozumiało umowność czy przewrotność żartów z poprawności politycznej. Wtedy bez komentarza takie żarty mogą sprzyjać utrwalaniu stereotypów w relacjach z innymi."

Pani Frał: Czesiu, co żujesz?
Czesio: Muchę.
Pani Frał: Dlaczego?
Czesio: Bo była sucha.


Kędzierski zastrzega jednak na każdym kroku: "Bez względu na to, jak jest z nastolatkami, ja piszę z myślą o osobach dorosłych."

Na pomysł, żeby zrealizować kreskówkę dla dorosłych, wpadł Paweł Pewny. Wcześniej planował pełnometrażowy film animowany o Śpiącej Królewnie według scenariusza Cezarego Harasimowicza, ale sprawa rozbiła się o budżet. Czternaście milionów złotych okazało się nie do zdobycia dla debiutantów w branży. Bo zarówno Pewny, jak i Kędzierski nie mieli przed 2006 r. większego filmowego doświadczenia. RMG, wrocławska firma Pewnego, zajmowała się realizowaniem efektów specjalnych, m.in. do "Dublerów" i "Samotności w sieci".

Scenariusze pierwszych odcinków napisał Kędzierski. Od początku odżegnywał się od oczywistych skojarzeń z "South Parkiem". Dzisiaj przyznaje, że uwielbia "South Park", ale tak samo jest miłośnikiem kreskówek z Cartoon Network: "Krowy i kurczaka" czy "Dextera", a inspiracji szukał także w serii książek Sempego i Gościnnego o Mikołajku.

Z gotowymi projektami zrealizowanymi przez animatorów z RMG i pomysłami na kolejne odcinki Pewny i Kędzierski udali się do TV 4. Dlaczego tam? Zależało im na swobodzie twórczej i skłonności do pewnego ryzyka. Żadna z większych stacji nie podjęłaby ryzyka pokazania kreskówki, w której ośmiolatki klną jak najęci. Czuli, że ich ewentualny sukces będzie też cenny dla niszowego kanału. Był jeszcze jeden argument: "Wiedzieliśmy, że Piotr Fajks, szef stacji, czuje animację" - wspomina Paweł Pewny.

Dwa lata temu Fajks mówił: "Zleciłem produkcję <Włatców Móch>, bo bardzo spodobał mi się scenariusz. Nie spotyka się na rynku tak dobrych, logicznych i naprawdę zabawnych scenariuszy."

Teraz dodaje, że ryzykował, ale nie ukrywa zadowolenia. W końcu serial stał się jednym ze sztandarowych programów TV 4, a twórcy mają już zupełnie inną pozycję na rynku telewizyjnym i w samej stacji. Pierwsza umowa z RMG opiewała na dziesięć 22-minutowych odcinków serialu. Obecnie Pewny z wyprzedzeniem wie, że będą realizować przynajmniej dwa kolejne sezony.

Czy stacja ingeruje w zawartość serialu? "Zdarzały się takie sytuacje, ale dotyczyły mało istotnych spraw. Zostałem poproszony, żeby bohaterowie nie mówili, że protestanci to pojeby. Wyrzuciłem tę kwestię i serial nie ucierpiał" - przyznaje Kędzierski.

Pani Frał: Anusiak, za karę umyjesz dzisiaj korytarz szkolny!
Anusiak: A co, ja czarnuch jakiś jestem?

Od premiery serialu powstało już 66 odcinków - pokazywany jest właśnie piąty sezon. W TV 4 wg danych AGB Nielsen każdy odcinek oglądało w tym roku średnio 414 tys. widzów. Wyniki oglądalności w internecie są dużo lepsze. Jak przekonuje Pewny, DVD z serialem to najlepiej sprzedające się płyty w Polsce. Firma SPI podaje, że sprzedało się ich już ok. 250 tys.

Przed premierą serialu jego twórcy deklarowali, że nie przewidują wielkich zysków. Jak twierdzili, serial stworzyli dla zaspokojenia swoich ambicji i dobrej zabawy. Przez dwa lata sytuacja zmieniła się diametralnie. Jak przyznaje Pewny, na samych gadżetach związanych z "Włatcami Móch" zarabiają równie wiele, co na serialu.

To pewnie jeden z powodów, dla których zupełnie nie przejmują się faktem, iż serial posiada też drugi, bardzo prężny nielegalny obieg w internecie. Jak wynika z badań krakowskiej filmy Content Pro, "Włatcy Móch" znajdują się na szczycie rankingu plików najczęściej ściąganych z Internetu. Tylko w tym roku wyświetlano je ponad 64 mln razy.

To niesłabnące zainteresowanie było powodem, dla którego Pewny i Kędzierski zdecydowali się na realizację "Włatców Móch" w formie pełnometrażowego filmu kinowego. "Włatcy Móch: Ćmoki, Czopki i Mondzioły" wejdą na ekrany już w styczniu. "Zawsze chcieliśmy to zrobić. Pozostawała tylko kwestia właściwego momentu" - przyznaje Pewny. Ten wydaje się najlepszy. Serial jest bardzo popularny, to zapewni filmowi zainteresowanie. "Wolałbym mieć więcej czasu na realizację" - uzupełnia Bartek Kędzierski. "Cały film powstał w półtora roku, czyli dość szybko."

Aby zdążyć na czas, ekipa animatorów RMG musiała zostać powiększona. "Właściwie ten serial zbudował nasze studio. My byliśmy grupą przyjaciół, która pracowała razem w takim rodzinnym klimacie. Teraz wszystko się bardzo szybko rozwija. Coraz więcej ludzi pracuje przy filmie i serialu jednocześnie. Ciężko nad tym wszystkim zapanować" - przyznaje Kędzierski. "Dzisiaj nawet scenariusze do <Włatców Móch> piszą trzy osoby, a ja tylko nadzoruję."

Czym film kinowy będzie się różnił od serialu? "Wszyscy ci, którzy lubią serial, znajdą w nim znane elementy. Tych samych bohaterów, podobne relacje między nimi. A ci, którzy za nim nie przepadają albo nigdy ich nie widzieli, zobaczą zamkniętą, świeżą historię z mnóstwem wątków pobocznych i nowymi postaciami, do oglądania których niepotrzebna jest ani znajomość, ani miłość do serialu" - mówi Kędzierski.

Na pytanie, co oznacza tytuł filmu, reżyser tłumaczy: "Jeśli ktoś wie, co oznacza słowo <czopek>, może domyślić się znaczenia reszty słów. Ale nie chcę wszystkiego zdradzać przed premierą."

My możemy zdradzić, że klasa II b jako zadanie domowe otrzyma do napisania wypracowanie pod tytułem: "Kim zostanę, gdy dorosnę?". Anusiak, Konieczko, Maślana i Czesio cały wieczór spędzają na przelewaniu na papier swych marzeń. Następnego dnia w drodze do szkoły przechodzą obok gabinetu Wróżki Jowity. Postanawiają sprawdzić, czy ich marzenia się spełnią. Kiedy przenoszą się w przyszłość, okazuje się, że niezupełnie zgadza się z tym, co napisali w wypracowaniach. Uznają więc, że jedynym wyjściem z sytuacji jest po prostu nie urosnąć...

Pani Frał: Maślana, łajzo, won za drzwi!

Pewny, Kędzierski i ich ekipa nie chcą poprzestać na stworzeniu jednego popularnego serialu animowanego i już pracują nad kolejnym. Tym razem będzie to animowana historia z życia dorosłych zatytułowana "Tysiąc złych uczynków". Twórcy zapewniają, że to dopiero będzie kontrowersyjna produkcja. Zamierzają się bowiem zająć współczesną obyczajowością. "<Tysiąc złych uczynków> to będzie serial bardziej rozbudowany, i dramaturgicznie, i animacyjnie. Myślę, że zostanie uznany za znacznie odważniejszy niż <Włatcy Móch>" - mówi scenarzysta i reżyser Kędzierski. Premiera serialu w marcu 2009, znowu w TV 4.

Prawdopodobnie kolejna produkcja twórców "Włatców Móch" będzie znowu dowodem na prawdę, którą telewizje na świecie odkryły już dawno. Sposobem na sukces nie musi być realizacja programów dla jak najszerszej publiczności. Równie dobrze sprawdza się odnalezienie niszy, w której ukrywa się potencjalny widz. Widz tam odkryty zwykle bywa najwierniejszy.