Jaja z pogrzebu przed Frankiem Ozem robiło sobie wielu. Bo też pogrzeb to równie dobra okazja do nakreślenia panoramicznego rodzinnego portretu albo przeprowadzenia społecznej satyry jak np. znacznie częściej ogrywane w kinie wesele. Oz żarty sobie robi w konwencji czarnej komedii pomyłek. Wszystko jest tu pomylone: pomylony nieboszczyk, pomylona fiolka z narkotykami zamiast poczciwego valium, pomylona rodzinka i rzecz jasna pomylona ceremonia pogrzebowa. Wymarzona pożywka dla czarnego humoru, który w wersji Oza sprowadza się do ciągu ekscentrycznych, ale i nieco monotonnych i przewidywalnych zbiegów okoliczności nie licujących z podniosłością okazji i sztywnym porządkiem żałobnych rytuałów. Kolejne komediowe spiętrzenia, choć precyzyjnie i lekko inscenizowane, za mało są czarne, za bardzo ostrożne, skalkulowane na tani efekt osiągany jeszcze tańszym kosztem.

Reklama

Mnożąc kolejne absurdalne qui pro quo z narkotycznymi breweriami, drobnymi szantażami i nagimi facetami na dachu Oz za wszelką cenę unika przekroczenia jakiejkolwiek bariery, która mogłaby widownię wprowadzić w konfuzję, zmusić do wyjścia z ram bezpiecznej i beztroskiej gierki kalkami z groteskowego satyrykonu. Jak zwykle przy okazji wychodzą na jaw jakieś wstydliwe tajemnice, ciemne sprawki. Do głosu dochodzą małostkowość i zawiść, odżywają przez lata skrywane pretensje i kompleksy. Wszystkie jednak rodzinne sekrety i kłamstwa okazują się jednak dość małego kalibru sekrecikami i kłamstewkami, których ujawnienie nie odsłania niczego więcej, ponad kołtuńską dulszczyznę współczesnej angloamerykańskiej klasy średniej. Żadna z ludzkich przywar, ani żaden z zarysowanych dość grubym konturem konfliktów nie ma takiej wagi, by nie dało się wszystkiego unieważnić w finałowej mowie o złożoności świata wymykającego się czarno-białym kwantyfikatorom. Hymn na cześć wyrozumiałości dla ludzkich słabości i wieloształtu świata załatwia wszelkie niezałatwione sprawy przez samo nazwanie po imieniu tego, co dzieje się tu w relacjach rodziców z dziećmi, stosunkach braterskich i damsko-męskich. Rozgrywają się te dramaciki na niby, bezwładnie i bez konsekwencji.

Tymczasem jaja z pogrzebu można sobie robić tylko na poważnie i bez kompromisów. Na dowcipkowaniu na pół gwizdka, niejeden przed Ozem połamał sobie zęby.