Jednak przede wszystkim zadaję sobie dzisiaj pytanie o to, jak obraz Wajdy zostanie przyjęty za granicą. Sprawa Katynia nie jest jeszcze poznana i zrozumiana poza Polską w takim stopniu, w jakim być powinna. W Rosji, Stanach Zjednoczonych czy Anglii to ciągle wielka biała plama.



Moja książka ("Katyń" wydany został w zeszłym roku, przy okazji premiery filmu ukazuje się wznowienie - przyp. red.) została przeczytana przez grupę wykształconych czytelników, zyskała też przychylność krytyki, ale oczywiście nie mogła trafić do masowego odbiorcy w Ameryce. Film ma szansę to zrobić - dotrzeć do szerszej publiczności, ale też ją poruszyć. W dzisiejszych czasach niewielu ludzi czyta, znacznie więcej ogląda i słucha, dlatego trzeba trafiać do nich za pośrednictwem innego medium niż książka.



Czy "Katyń" zostanie szeroko rozdystrybuowany w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych? To jest pytanie kluczowe. Bardzo chciałbym, żeby tak właśnie się stało. Oczywiście to, jak przyjmą go widzowie na Zachodzie, w dużej mierze zależy jednak od tego, w jaki sposób dystrybutor będzie się starał go zaprezentować. Jeśli "Katyń" zareklamuje się jako film o tragedii narodowej Polaków, zyska nikłe zainteresowanie. Znacznie bardziej skuteczne byłoby uświadomienie zachodniemu widzowi czegoś innego - Katyń to przecież klucz do zrozumienia historii Europy Wschodniej. Trudno wyobrazić sobie kraj o ciekawszej historii niż Polska. Składa się na nią tak wiele elementów: wielkie zwycięstwa, nieprawdopodobne tragedie, bogata kultura, całe to poczucie tożsamości, które pozwoliło Polakom przetrwać, kiedy zostali pozbawieni swojego państwa. Z historii Polski bardzo wiele mógłby się nauczyć także świat Zachodu. Powinni ją poznać zwłaszcza dyplomaci reprezentujący Stany Zjednoczone na arenie europejskiej, inaczej nie będą w stanie zrozumieć istoty stosunków polsko-rosyjskich, a nawet amerykańsko-rosyjskich. To ważne, by dowiedzieć się, jakie czynniki wpłynęły na obecny kształt tej części Europy.



Wydaje się, że Wajda nakręcił taki właśnie film: uniwersalny, a jednocześnie relacjonujący polskie losy. No i jest to rzecz przejmująca: ta opowieść żadnego widza nie pozostawi obojętnym. Nie sposób oczywiście w jednym obrazie zawrzeć wszystkiego i nie sądzę, by taki był zamiar reżysera. Ważne jednak, że to pierwszy film, jaki powstał o Katyniu.



Podzielam wiarę Andrzeja Wajdy w to, że jeśli odniesie sukces, zaczną powstawać następne. Jest tu jeszcze ogromne pole do działania, bo sprawa Katynia dotyka bardzo wielu aspektów polskiej historii. Wajda ledwie wspomniał na przykład o sprawach deportacji, które według mnie są najbardziej tragicznym elementem tego, co symbolicznie nazywamy Katyniem. Ja, pisząc swoją książkę, położyłem nacisk właśnie na to, bo dla mnie Katyń oznacza przede wszystkim politykę Stalina mającą na celu zlikwidowanie polskiej inteligencji. Inna sprawa, to dlaczego amerykańscy i brytyjscy politycy na najwyższych szczeblach zachowywali się tak, jak się zachowywali. Większość historyków odpowie: cóż innego mogli zrobić, Stalin wiązał im ręce, nie było innej możliwości. Ja jednak nie byłbym o tym taki przekonany. Pod koniec drugiej wojny światowej Polacy desperacko chcieli przejąć dowody zebrane przez Niemców w sprawie Katynia. Dr Werner Beck, który prowadził śledztwo i dokonał ekshumacji grobów, zamierzał przekazać te materiały w ręce polskiego rządu w Londynie. Niestety, Rosjanie byli szybsi, a żeby uniemożliwić im przejęcie dokumentów, dowody w sprawie Katynia zniszczono. Pytanie jednak, co by było, gdyby stało się inaczej. Z całą pewnością polski rząd planował powołanie międzynarodowego trybunału, który pokazałby światu prawdziwe oblicze systemu sowieckiego. Czy to zmieniłoby mapę Europy Wschodniej? Prawdopodobnie nie. Ale w ogromnym stopniu zmieniłoby opinię Zachodu, który w tamtym czasie gloryfikował Stalina i Armię Czerwoną. Upublicznienie wtedy tych materiałów mogłoby mieć wpływ na przebieg wyborów w Polsce. Gdyby aktywnie uczestniczyli w nich międzynarodowi obserwatorzy, być może udałoby się osłabić wpływy sowieckie na terytorium Polski. To wszystko są tematy na scenariusze kolejnych filmów o sprawie Katynia.



Nie sposób nie wspomnieć o obecnych relacjach polsko-rosyjskich w kontekście filmu "Katyń". Andrzej Wajda postąpił bardzo mądrze pokazując ludzkie oblicze Rosjan. Jest tam na przykład postać rosyjskiego oficera, który ratuje polską matkę z dzieckiem przed deportacją. W ten sposób reżyser poczynił krok ku pojednaniu dwóch narodów.



Bo sprawa Katynia jest wciąż potężną barierą, uniemożliwiającą znormalizowanie stosunków pomiędzy Polską a Rosją. Rosjanie będą w końcu musieli przyznać się w pełni do tego, co się stało i udostępnić wszelkie informacje na ten temat. Podjęli niewłaściwą decyzję, uniemożliwiając sfinalizowanie wspólnego śledztwa w zeszłym roku. Miejmy nadzieję, że film będzie krokiem na drodze odnowienia tego procesu i pozwoli zabliźnić się głębokim ranom.

Sam Wajda mówił mi, że przeczytał moją książkę bardzo uważnie i muszę powiedzieć, że w wielu punktach jego spojrzenie jest mi bliskie. Mam na myśli przede wszystkim perspektywę jednostki uwikłanej w wielką historię, którą sam się posłużyłem, opisując losy trzech rodzin na tle takich wydarzeń jak Teheran, Jałta czy Monte Cassino.



Zaskoczyło mnie tylko jedno. Przed obejrzeniem "Katynia" powiedziałem kilku osobom, że tak tragiczną historię należałoby uatrakcyjnić dla szerokiego grona odbiorców, dodając do niej nieco optymizmu. Wajda tego nie zrobił. Film nie pokazuje wielkiego tryumfu, jaki w końcu nastąpił - tryumfu determinacji Polaków, by dotrzeć do prawdy, nie pokazuje tego, że Polacy nigdy się nie poddali w tej sprawie i nigdy się nie poddadzą. W swojej książce starałem się to uwypuklić jako kwestii kluczową dla zrozumienia polskości. Idea zwycięstwa i klęski, idea narodu bez państwa - to wszystko wyróżnia Polaków i jest ogromnie fascynujące. Zdziwiło mnie, że ta kwestia nie pojawiła się w filmie Wajdy. Sądzę jednak, że to był jego świadomy wybór.





























Reklama