W mojej ulubionej scenie "500 dni miłości" Summer i Tom (Deschanel i Joseph Gordon-Levitt) jadą razem windą. On ma na uszach wielkie słuchawki, ona zaczepia go, mówiąc: "Uwielbiam The Smiths", a potem nuci fragment "There is a light that never goes out". On patrzy na nią urzeczony i choć ledwo się znają, już wie – to jest ta dziewczyna. Piękna, urocza, zabawna i z nieskazitelnym wyczuciem stylu. Zooey Deschanel jest dokładnie taka sama.
Zapadająca w pamięć, choć delikatna i dziewczęca uroda pozwala jej grać adresatki westchnień sympatycznych, trochę nieporadnych chłopaków. "500 dni miłości" czy "Gigantyczny", gdzie partnerowała Paulowi Dano, to odpowiedź niezależnego kina na powtarzalne i nudne komedie romantyczne. Zooey, która swoje oryginalne imię zawdzięcza bohaterowi jednego z opowiadań J.D. Salingera, doskonale pasuje do ról nietypowych heroin w fabułach zrywających z sentymentalnymi schematami. Aktorka słynie także z kamiennej twarzy godnej Bustera Keatona. Za tą wielkooką i gładką maską może się skrywać wszystko, dlatego Zooey bywa obsadzana w rolach dziewczyn trudnych do rozgryzienia, skomplikowanych.
Zanim zaczęła grać z powodzeniem główne role, była klasyczną mistrzynią drugiego planu. Powierzano jej partie sióstr ("U progu sławy") i przyjaciółek ("Życiowe rozterki" z Jennifer Anniston) głównych bohaterów, a ona z naturalnością i wdziękiem po prostu kradła show. Jej bohaterki odstawały, wyróżniały się, nie dawały o sobie zapomnieć.
Tak samo Zooey, która na premierach pojawiała się w wyszperanych w second handach kreacjach sprzed kilku dekad. "Uwielbiam się przebierać i kupować ciuchy, ale nie podążam za trendami" – mówiła aktorka zapytana o swój godny hipsterskiej ikony sposób ubierania. "Mój styl się zmienia, jest kapryśny i kobiecy. Kiedy byłam mała, byłam bardzo dziewczęca, w ogóle nie chciałam nosić spodni, tylko balowe sukienki i lakierki". Jej modowe credo brzmi: "Nie musisz nosić drogich ciuchów, by dobrze wyglądać".
Reklama



Reklama
Deschanel jest bowiem gwiazdą bez cienia gwiazdorstwa. Nie należy do imprezowej śmietanki Miasta Aniołów, choć przyjaźni się z wieloma gwiazdami, m.in. z Kate Hudson i Jakiem Gyllenhaalem, z którymi chodziła razem do liceum w Santa Monica. Jej ojciec Caleb Deschanel jest operatorem filmowym, a mama Mary Jo aktorką, znaną choćby z roli w kultowym serialu "Twin Peaks", w którym grała matkę jednej z głównych bohaterek, Donny. Jednak choć wychowała się w artystyczno-filmowym światku Los Angeles, Zooey nie lubi hollywoodzkiego pozerstwa i blichtru. "Czerwone dywany, premiery i przyjęcia to najmniej lubiana przeze mnie część tego zawodu – mówiła Zooey. – Uczestniczę w tym tylko dlatego, że naprawdę kocham grać. Nie znoszę ludzi, którzy wciąż mówią o filmach, traktując to jako biznes. To strasznie nudne".
Jej skromność i wycofanie nie są udawane. Kiedy założyła wraz z guru niezależnej amerykańskiej sceny muzycznej M. Wardem świetnie przyjęty przez krytyków zespół She & Him, specjalnie zadbała o to, by nazwa bandu nic nie mówiła o parze wykonawców. "Chcieliśmy czegoś na tyle anonimowego i ogólnikowego, by nie można było w tego oczywisty sposób odnieść do naszych znanych nazwisk. Nie chcieliśmy, by nasza tak zwana sława odwracała uwagę od muzyki, którą razem tworzymy" – tłumaczyła Deschanel. Takie minimalistyczne podejście znajduje wyraz także w tytułach płyt ("Volume One" i "Volume Two") oraz w samej nieco staroświeckiej, łagodnej i pogodnej muzyce.
O tym, by śpiewać, marzyła od dzieciństwa – jeszcze w szkole planowała karierę aktorki musicalowej. Jest wielką fanką Madonnypłyta "Like a Virgin" była pierwszym albumem, który kupiła. A właściwie kupił go jej tata, bo miała zaledwie trzy latka. „Byłam na zajęciach tanecznych i tam ta płyta leciała cały czas, a ja w kółko śpiewałam »Material Girl«, więc tata w końcu kupił mi tę płytę, choć z perspektywy czasu myślę, że to dość kontrowersyjna pozycja dla trzylatki” – śmiała się aktorka.
Rezerwa, dystans i poczucie charakteryzujące Zooey Deschanel zostaną wkrótce wystawione na próbę, bowiem została gwiazdą nowego, nadawanego w porze największej oglądalności komediowego serialu telewizji Fox pt. "New Girl". Wbrew potocznemu przekonaniu dziś to właśnie telewizja, a nie kino, przynosi największą sławę i zmienia gwiazdy w celebrytów. Ciekawe, czy Zooey uda się zachować swoją odrębność.