Kathi (Gabriela Maria Schmeide) jest tłuścioszką jak z folderu dla "otyłych optymistów". Przysadzista niemiecka Amelia chciałaby otworzyć zakład fryzjerski, strzyc ludzi i przy okazji uśmiechem ocalić smutny świat. Ale ów świat ma wobec uroczego grubasa własne plany. Bohaterka zostanie wplątana w kilka mniejszych lub większych afer, zakocha się i odkocha, żeby w końcu zrewidować biznesplan na idealne fryzowanie rzeczywistości.
Doris Dörrie należy do grona najbardziej rozpoznawalnych na świecie niemieckich reżyserów średniego pokolenia. Jej najgłośniejsze filmy – "Mężczyźni", "Raj" czy "On i ja" – były z sukcesem pokazywane na festiwalach, znalazły się także w szerokiej, międzynarodowej dystrybucji. Jednak Dörrie, w przeciwieństwie na przykład do Akina czy Wendersa, jest reżyserką pozbawioną stylu. Realizuje filmy we wszystkich gatunkach, od komedii po dramaty obyczajowe, jednak różnice w ich jakości są deprymujące. Niemiecka reżyserka najciekawsza bywa wtedy, gdy empatycznie przygląda się bohaterom wykluczonym i wyeliminowanym ze społeczeństwa. Jej głośny film z 1992 roku "Wszystkiego najlepszego, Turku" był jednym z pierwszych, artystycznie udanych i socjologicznie przenikliwych głosów obnażających hipokryzję Niemców w stosunku do społeczności imigrantów. Poetyckie uwrażliwienie reżyserki dało o sobie znać natomiast we wspomnianym "Hanami – kwiecie wiśni", filmie o odchodzeniu, w którym dało się odczuć duchową obecność wybitnego operatora, Helgego Weindlera, wieloletniego artystycznego i życiowego partnera reżyserki, zmarłego na raka w 1996 roku.
O wiele gorzej wychodzi jednak Dörrie flirt z kinem komercyjnym. Jej "Fryzjerka" wygląda wręcz jak etiuda średnio uzdolnionego studenta szkoły filmowej. Jest tytułem zaskakująco nieudanym. Film opiera się na tezie, że żadne przeciwności losu nie są w stanie zabić w nas optymizmu. Ale im szerzej realizatorzy uśmiechają się do widza, im żarliwiej zapewniają o plusach każdej ułomności, tym wzrasta sceptycyzm odbiorcy. Za dużo cukru w tym lukrze, zbyt wiele sztywności w udawanym luzie.
Schemat pogania schemat. Od pierwszych minut czujemy, że hurraoptymizm tytułowej fryzjerki zostanie poddany ciężkiej próbie. Chodzi jednak o próbę z turbodoładowaniem. Kathy w jednej chwili traci robotę, męża – który naturalnie zdradza ją z najlepszą przyjaciółką – oraz córkę zaczynającą się brzydzić maminymi fałdkami i uśmiechami. W tej sytuacji, w myśl sztywnych zasad obowiązujących w każdym elementarzu scenarzysty na poziomie podstawowym, następuje przewrotka narracyjna, w ramach której kaczątko stanie się łabędziem. Kathy, mimo że życie rzuca jej kłody pod nogi, oczaruje rzeczywistość i zdobędzie sukces. Film jest jednak gigantyczną klapą. Doris Dörrie nie pierwszy raz potknęła się o komercję. Tym razem chodzi jednak o definitywny upadek. Żal oglądać tę bzdurę.
Reklama
FRYZJERKA | Niemcy 2010 | reżyseria: Doris Dörrie | dystrybucja: Vivarto | czas: 106 min
Reklama